Każdy dzień przynosi coś nowego.
Pamiętacie mój osobliwy Dzień Dziecka? Czułam się źle i niesprawiedliwie potraktowana, wręcz zdradzona.
Potem otrzymałam wyjaśnienie tej decyzji. Zostałam przeproszona za to niesprawiedliwe potraktowanie. Okazało się, że Koleżanka nie ma żadnych zastrzeżeń co do mojej pracy, czy zachowania i postawy wobec forowiczów. Po prostu musiałam ponieść konsekwencje za wszystko, co się działo na forum i to niekoniecznie z mojej winy. Przy tym oficjalnie przeprosiła mnie za to posunięcie.
Na początku czułam ogromny żal, czułam wściekłość, nie rozumiałam tego. Złościłam się okropnie.
Potem doszło do strasznych sytuacji na forum. Atmosfera tak się zagęściła, że można było na niej siekierę powiesić.
Zanim forum zamknięto, ja wczoraj postanowiłam zadzwonić do tej koleżanki, by z nią POROZMAWIAĆ.W końcu zawsze i wszędzie powtarzam, że dobra komunikacja to podstawa zdrowych relacji międzyludzkich. Nie zaczęłam dialogu od wyrzucenia pretensji i żali, tylko po prostu od spokojnej rozmowy. ile to trwało? Godzinę? Półtorej? Oczywiście, że powiedziałam, co czułam i czuję i dlatego też chciałam zrozumieć to wszystko. Wysłuchałam również Jej argumentów.
Ludzie podejmują różne decyzje, często wydające się nielogicznymi, szalonymi, a wręcz niesprawiedliwymi i krzywdzącymi. Ale właśnie to dzięki tym decyzjom, zastanawiamy się nad ich zasadnością i sensem. I nagle zupełnie z boku, zaczynamy zauważać inne aspekty takich działań...
Wierzę, że nic nie dzieje się z przypadku.Ba, zawsze uważałam, że nasz los jest zapisany w księgach i to, co nas spotyka ma jakiś sens...
Zamknięcie KC wydawało się mi wczoraj katastrofą, byłam zaskoczona działaniami podjętymi w tym kierunku, aż do dziś rana... Do 5.30.
Nagle się obudziłam ze świadomością, że to wszystko, co się wydarzyło, otworzyło mi nowe drzwi i nowe możliwości, a może nawet mnie uchroniło przed większym rozczarowaniem i zniszczeniem tego, co do tej pory osiągnęłam. Nagle do głowy zaczęły mi napływać pomysły, dostałam tyle energii, że czym prędzej wstałam z łóżka i zaczęłam sprzątać, robić pranie, by móc swobodnie kształtować te pomysły w konkretne posunięcia..Gdy mężowi o tym wszystkim powiedziałam, wyraził duże zainteresowanie i aprobatę, co mnie z jednej strony zdziwiło a z drugiej niesamowicie ucieszyło. Rzekł nawet do mnie: "To szybko zacznij działać, zanim Fasol Cię przystopuje :):):)".
Nie wiem, co z moich pomysłów wyjdzie, czy trafią one do szuflady, czy je zrealizuję, ale wiem jedno, że to wszystko, co się działo przez ostatnie dni bardzo dużo mnie nauczyło, dało do myślenia, pozwoliło dostrzec wiele rzeczy mnie tylko w ogóle, ale i z innego punktu widzenia. Wiem już gdzie zostały popełnione błędy przeze mnie i innych oraz mam też już koncept, jak ich uniknąć w przyszłości. Nie wiem, czy mam remedium na zapobieżenie wszelkich konfliktów, kłótni i żenujących przedstawień, ale będę tak działała, by nigdy nie doszło do takiego końca, jaki wczoraj został mi i innym forowiczom zaserwowany.
Jestem pełna energii i optymizmu. Znów patrzę pozytywnie na świat i ludzi.
Dziękuję Ci, Koleżanko, że odebrałaś ode mnie jako jedynej telefon. Dziękuję, że mnie wysłuchałaś i wyjaśniłaś. Dziękuję, że prowadziłyśmy rozmowę a nie szarpaninę słowną. I dziękuję Ci za tego kopa. On jeszcze boli, ale blizny świadczą o naszym doświadczeniu życiowym.
I powiem Wam jeszcze jedno, Czytelnicy... Potwierdza się moja teoria, że szczera rozmowa może wiele zdziałać i wiele naprawić oraz zrozumieć. Prawdopodobnie, gdybyśmy wcześniej o te kilka dni, godzin miały odwagę na taką rozmowę, uniknęłybyśmy tylu ran... Ale może tak miało być?
***
Babcia mówi do Jagi raz, drugi, trzeci. Dziecko głuche i nie reaguje.
Babcia: Jagódko, czy Ty jesteś głucha?
Jaga: Nie. ja tylko nie mam zasięgu.
***
Wczoraj byłam w szpitalu. Fasol może opuścić już moje skromne progi. Tylko, że na razie nie ma na to ochoty... ;)
Pozdrawiam optymistycznie,
Jagodzianka.