sobota, 31 sierpnia 2013

GAR Z BIGOSEM, KAPUSTĄ I GROCHEM: ZAWSZE WARTO...

Bonjour.
Mam wątpliwości  czy ten dzień jest rzeczywiście dobry. Jest taki sam jak był wczoraj - smutny. A może nawet smutniejszy? Nie jestem w stanie przestać myśleć o tym, co dzieje się wokół mnie. Z drugiej jednak strony nie mam wpływu na to, co się wydarzy. bo nie mogę za kogoś życia przeżyć, nie mogę za kogoś podejmować decyzji. Właściwie to nawet nie chodzi o to, że nie mogę. Ja po prostu nie chcę. Tak samo jak nie chciałabym, aby ktoś za mnie decydował i mówił, co dla mnie najlepsze. Nie chcę także nikogo zmieniać. W ogóle nie cierpię takich zwrotów: "musisz się zmienić". Co to znaczy? Byś kimś innym? Ulepionym na czyjąś modłę? Dlaczego? 
Ale uważam, że należy czasami zmienić swoje postępowanie,  dostrzec, co jest nie tak, a przede wszystkim zrozumieć, że druga osoba, to nie nasza własność, to nie przedmiot i ma prawo do własnej wolności, prywatności. Należy sobie uzmysłowić, że człowiek posiada swoje pragnienia, zainteresowania, myśli i poglądy. I ma UCZUCIA. Nie można powiedzieć komuś, że ma inaczej robić, bo JA TAK CHCĘ, a jednocześnie uważać, że nikt nie ma prawa ode mnie niczego żądać, bo przecież to nastawanie na moją wolność!
Mam wrażenie, że ludzie często tego nie dostrzegają. To jest ciekawe, że bardzo lubią pouczać innych, wprowadzać pewne zasady i normy, ale niekoniecznie już liczą się ze zdaniem drugich. Co więcej! Sami swoich zasad nie przestrzegają, a jedynie wymagają tego od najbliższych! Są przekonani, że ich wiedza o życiu, świecie jest najjaśniejsza, naj, naj, taka najbardziej "mojsza". Że oni lepiej wiedzą, co ktoś ma czuć, myśleć. I jak postępować. A przede wszystkim: nie podważać ich wielkości oraz mądrości.
Nie wyobrażam sobie stworzenia związku z człowiekiem, który nie szanowałby mojego jestestwa. Przez całą młodzieńczość musiałam "walczyć" ze schematami, z tym, że byli "mundrzejsi" i "lepiej wiedzundzy" ode mnie, w co mam i wierzyć, co myśleć i jak myśleć. Co grosza, bywało ,że nie liczono się z moim zdaniem, a jak już je głośnio wypowiedziałam, dowiadywałam się, że to fanaberie. Głupota.
Pamiętam taką historię, którą przeczytałam gdzieś w necie. Kobieta  - chyba prezenterka - była otyłą osobą. I otrzymała list od widza, który zwrócił jej uwagę, by trochę schudła. Owa kobieta przeczytała ten list na wizji i powiedziała, że czuje się szczęśliwa ze swoją tuszą. Wśród komentarzy przeważały takie opinie jak " NA PEWNO nie czuje się dobrze z taką tuszą" oraz " przecież on jest dobrze RADZIŁ". A ja sobie jedynie wtedy pomyślałam, czy ta prezenterka kogokolwiek PROSIŁA O RADĘ? Czy może SKARŻYŁA SIĘ NA SWOJĄ TUSZĘ? A czy ów "uprzejmie radzący" jest oby na pewno szczupłym i wysportowanym człowiekiem? A może wyhodował sobie imponującej wielkości piwny brzuszek?
Są jednak sytuacje, kiedy jesteśmy proszeni o radę, pomoc. Są sytuacje, gdy wśród najbliższych, u sąsiadów dzieje się źle. I należy wtedy reagować. Należy wspomóc chociażby słowem. Nie wolno być obojętnym na krzywdę drugiego człowieka, bo to nieludzkie!
Kiedy robiłam te dwa ujęcia pomyślałam sobie, że one obrazują podejście człowieka do życia, do wydarzeń, do doświadczeń. 
Jedni nie dostrzegają wokół siebie niczego. Myślą tylko o sobie, mają głęboko w nosie, co dzieje się u innych: i tych dalekich i tych bliskich, co czują, czego pragną. Ich życie płynie szybko, bez refleksji...

Ale są i tacy, którzy dostrzegają każdą chwilę tę piękną, wzruszającą, jak i smutną, refleksyjną. To ludzie czuli na los innych. Patrzą z osobna na każdego innego człeka: dostrzegają jego uczuciowość, pragnienia, marzenia...


Znowu BZDURKI mi wyszły zamiast posta o pysznym żarełku, albo emocjonujących książkach... ale jak komuś wczoraj napisałam, to życie pisze powieści... I trzeba pamiętać jedno: ZAWSZE WARTO BYĆ CZŁOWIEKIEM.

Jagodzianka. 

P.S. Te słowa powinny pojawić się na początku posta: DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM ZA SŁOWA WSPARCIA W KOMENTARZACH, W MAILACH, SMSACH I NA SKYPE. Tyle ciepłych słów sprawiło, że poczułam się lepiej i jeszcze bardziej poczułam, że tyle dobrych dusz, pełnych współczucia i zrozumienia jest blisko mnie. Bardzo Wam dziękuję!

czwartek, 29 sierpnia 2013

NO NAME POST

Bonjour.
Dzisiaj natchnionego czwartku nie będzie. I jutro piątku pod wyzwaniem również. I nie wiem, czy w weekend coś wymodzę...
Tak, ta zawsze radosna Jagodzianka, która starała się nigdy nie pisać o smutkach, ma doła. I to wielkiego. I dlatego też pisać nie może, by nie udawać, że jest Jej  jak zwykle wesoło. Wolę milczeć i nikogo nie zamęczać swoimi problemami. Dookoła każdy o swoich kłopotach mówi, aż w końcu nie ma kto słuchać... Bo ileż można, prawda? Ta ma problem z dziećmi, tamta z mężem, ta zaś ma nadwagę, a inna ciężko choruje. Człowiek wtedy myśli, że dookoła tylko ból jest i cierpienie. A może tak jest? Ale czy to nie my  bardzo często sami na  siebie zsyłamy ból, i problemy? Bo jeśli dotyka nas choroba czy śmierć, to jest to siła wyższa, ale w innych przypadkach?
Kiedy bywałam w sali sądowej, bardzo często nie mogłam uwierzyć, że ludzie - ci sobie najbliżsi - są dla siebie tak okrutni. Tyle w nich złości i pretensji. Tak dużo, że aż postanowili iść do sądu, by przed innymi ten  jad z siebie wylewać. I obrzucać się błotem i pomyjami. Zastawiałam się wtedy, skoro brat bratu, matka córce potrafi tyle gorzkich, brutalnych słów powiedzieć, to jak wierzyć w drugiego człowieka?
Zawsze obiecałam sobie, że nie będę taka i nie będę się wtrącała w życie innych. I postaram się zawsze wyjaśnić jakieś niesnaski, niedopowiedzenia. I starałam się ze wszystkich sił tak robić. Aczkolwiek nie zawsze się mi to udawało. Nie jestem doskonała, che, che... 
Niestety, nie zawsze jest nam dane być z daleka od innych, z daleka od cudzych problemów. No, ale jak nas tak te innych problemy dotkną, to tak z przytupem, by ogłuszyć i narobić tyle siniaków na głowie, by na długo zapamiętać. By mieć nauczkę. I na nic zdadzą się te tysiące kilometrów odległości. I na nic zda się trzymanie z daleka... 
Ja mam takie szczęście, że im dalej od czyjegoś życia chcę być, tym bardziej w nie wdeptuję.
Jestem bardzo zmęczona i bardzo śpiąca. I do tego bardzo martwię się o innych, o bliskie mi Osoby. I już nie mam siły zmagać się z tym wszystkim. Nie mam siły, być uśmiechnięta i zarażać optymizmem. Nie dziś. I nie jutro. 
Chcę odpocząć przez te kilka dni i być z moimi dwoma Gnomami oraz W. I cieszyć się z tego, że łączy nas miłość i zrozumienie. Że chcemy do domu wracać, do siebie i na swój widok się cieszymy. Przytulamy i kochamy. Choć czasami bywa  ciężko, szczególnie gdy starsza latorośl podkreśla swój indywidualizm i jest uparta jak sto osłów. I ja czasem rogi wystawię jak na zodiakalnego byczka przystało...  Chcę się cieszyć tym, co mam.

Przepraszam za ten wpis... jest mi dzisiaj bardzo trudno...
Jagodzianka.

środa, 28 sierpnia 2013

BZDURKI SPOD KLAWIATURKI: LUMPIARKA II

Bonjour.
Szczerze mówiąc nie spodziewałam się takiej popularności mojego posta o mła czyli LUMPARCE i miał to być jednorazowy "wybryk", ale skoro tyle osób mnie prosiło o kontynuację, nie mogłam odmówić. 
Wzięłam sobie do serca Wasze uwagi oraz wskazówki i starałam się pewne niedociągnięcia poprawić. Mam jeszcze kilka pomysłów na letnią prezentację, ale to następnym razem...
Gotowe? Gotowi?

ZAWSZE kiedy mam już wyblakłe włosy, a do farbowania jakoś mi nie po drodze, jadę do Genewy, by przy fontannie być jeszcze bardziej rozmyta. Uważając  jednak na to, aby nie wtopić się w nią totalnie, zakładam ręcznie heklowaną bluzkę od mojej Babci...
spódnica/"wypożyczona" przez Lumpeks ( nie chce się mi sprawdzać firmy);
bluzka/ hendmejd baj maj babcia;
torebka sówka/ Claire "wypożyczona" przez sklep firmowy ( wciąż ta sama z przeceny z 25 na 5 Euro);
buty/nie widać;
MAKIJAŻ: skwarek by Własna Głupota zlazł, zastąpiony zatem podkładem i maskarą MF oraz różem Bourjois.

*** 
ZAWSZE kiedy chcę sobie utaplać w błocie buty z materiału, włażę między słoneczniki. Zakładając zaś pogrubiające mnie spodnie, chcę być okrągła jak ich kwiaty.
Proszę zauważyć na tę rękę zgrabnie opierającą się na biodrze!

bluzka/ "wypożyczona" przez Lumpeks (  jak i w przypadku spódnicy nie chce się mi sprawdzać firmy);
spodnie/"wypożyczone" przez Migros ( a że tanie i wygodne, to mam dwie pary i mogę być częściej jak te słoneczniki);
torebka/ nie sówka, ale hendmejd baj Osowiała Sowa;
buty/ koturny ładne. Nawet bardzo ładne, jak nie są ufajdane błotem.
MAKIJAŻ: taki rzekłabym by Zmęczona Całym Dniem, Życiem i Brakiem Snu.

***
ZAWSZE kiedy chcę sie zrelaksować w słoneczny dzień w moim ogrodzie, zakładam ubranie maskujące, dzięki któremu wtapiam się w leżaczek. W ten oto sposób ukrywam sie przed moimi Gnommai. Tylko mój "rudy łeb"* może mnie zdemaskować. Wtedy to uwielbiam na moim AJ!FONIE sprawdzać liczbę lajków, jakie otrzymuję od wiernych Czytelników.

bluzka/ "wypożyczona" na potrzebę tej sesji z H&M ( za grosze ofkors);
spodenki/"wypożyczone" przez H&M;
aj!fon/ "wypożyczony" przez PEAR - to taka bardzo lansowa firma, jeśli ktoś nie wie...
MAKIJAŻ: jaki makijaż?

* ZAWSZE mówiąc "rudy łeb" przypomina się mi kawał, jak niedźwiedź, lis oraz zajac grają w karty i nagle niedźwiedć mówi:
-Ktoś tu oszukuje. Nie powiem kto, ale jak walnę w ten rudy łeb...

Gdy po raz pierwszy przygotowywałam się do lumpiarskiego postu, to przyszedł mi do głowy pewien utwór, który - tak sobie pomyślałam - że pasuje do podjętej tematyki.

Pozdrawiam, dziś w swej stylizacji podobna raczej do biorącej udział w zabawie halloween... Te oczy podkrążone z niewyspania, ta bladość ze zmęczenia i te wszystkie kolory farb na całym ciele straszą jedynie...
Jagodzianka.

wtorek, 27 sierpnia 2013

DŁUBANKI JAGODZIANKI : B&W CHUSTECZNIK

Bonjour.
Prac czarno-białych właściwie nie robię, bo widać każdy pyłek, brudek, syfek. I ja potem przecieram monitor po kilka razy, bo nie wiem, czy to on brudny jest czy to na zdjęciu widać każde zabrudzenie. Zaraz, zaraz... chyba zrobiłam tylko jeden wieszak, ale go nigdy nie pokazałam i nawet chyba wyrzuciłam, bo brzydki był. Co ja gadam! Teraz (przedwczoraj) zrobiłam pracę B&W. Zapomniałam! Ale to wyjątek kolejny. A może nie?
Myśli zaplątane mam, jak ja sama. Nie za bardzo wiem, co to sen. A w głowie mnogość pomysłów i świadomość, że doba nadal ma 24 godziny. A jeszcze myśli krążą wśród innych tematów. Życiowych. I nie są one już tak barwne...
Ten chustecznik zrobiłam bardzo dawno temu, ale dopiero teraz mam okazję go pokazać. Stworzyłam go dla Ani, bo Ona ma salon B&W. Użyłam pasty - szpachlówki FLUGGERA, by otrzymać efekt 3 D.


Do widzenia się z Państwem,
Jagodzianka.

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

WĘDROWNIK PO FRANCARII: BORDEAUX cz. I I I

Bonjour.
Zapraszam Was na ostatni dzień wycieczki po Bordeaux.
Dzisiaj chciałabym Wam pokazać katedrę Św. Andrzeja, która wzorowana była na paryskiej Notre Dame, a została wzniesiona w XII w. z Bramą Królewską.

Jednym z niesamowitych zabytków jest amfiteatr z czasów rzymskich.

A teraz  pozwiedzajmy resztę miasta...
 Jak na lumparkę przystało, sfotografowałam mój firmowy sklep. Był bardzo ekskluzywny.


Zaczął się wieczór i nastąpiło życie nocne. Ojej! Jakże w tamtej chwili żałowaliśmy, że mamy dzieci  inie możemy tu zostać, by pobiesiadować! Wtedy to sobie właśnie obiecaliśmy, że jak tylko dzieciaki podrosną na tyle, by jeździć same na wakacje ( to jakieś 16 lat - do pełnoletności Franka...). to sobie wrócimy właśnie do Bordeaux na tydzień!







Wino zakupiliśmy obowiązkowo. Wypite już...

Kochani, ja ten tydzień mam naprawdę zalatany, a jeszcze do tego właścicielka naszego domu, urodziła dziś córeczkę, więc przypadło mi w udziale wychodzenie na spacer z psem. Lecę zatem!
Jagodzianka.