czwartek, 30 kwietnia 2015

{z cyklu} INSPIRACJE DLA CRAFTfun: KARTKI, KARTECZKI, KARTELUSZKI i jeszcze... CHWALĘ SIĘ

Dzień dobry się z Państwem.
Ja tak regularnie tworzę inspiracje dla CRAFTfun, a tak karygodnie zapominam Wam pokazać efekty tychże inspiracji na blogu.
Dzisiaj chciałabym nadrobić zaległości... Po szczegóły zapraszam na bloga CRAFTfun, bo tam warto zajrzeć nie tylko z powodu moich prac, ale i fantastycznych projektów innych zdolnych Projektantek. Mamy także wyzwania, na które Was bardzo gorąco zapraszam i cukierasy są rozdawane... i one mają 0 kalorii,więc nie tuczą, zaś dają 100% gwarancji zadowolenia, uśmiechu i radości z tworzenia ;) Mówię z autopsji ;)

Zacznę od motyLOVEj inspiracji wyzwaniowej. Delikatna prosta kartka z uroczymi motylkami.



Następnie postanowiłam męskie kartki stworzyć w radosnych kolorach, bo przecież męskie nie znaczy ciemne, mroczne i poważne, prawda?
Robiąc tę kartkę Dziadkowi, któremu do setki brakuje zaledwie kilka latek, przypomniałam sobie anegdotę. Bodajże chodziło o Panią mirę Zimińską - Sygietyńską, która otrzymała jakiś pamiątkowy talerz ( jeśli się nie mylę) z życzeniami 100 lat, a że Pani Mira już była dobrze po dziewięćdziesiątce, z uśmiechem powiedziała : To już mi wiele nie zostało ;)".
My Dziadka kochamy, to Mu jeszcze dużo lat życzymy ;)



A tu zabawa z chlapaniem i moim nowym partnerem, o którym wspominałam TUTAJ. Wycina motywy, literki, cyferki ( u Dziadka napis wycięty także przez ploter). Naszemu Przyjacielowi mogłam stworzyć tylko radosną kartkę, bo taki On jest, Jego Rodzina i ... nasza Przyjaźń.


Ale chciałabym się jeszcze czymś pochwalić, czymś, co ma związek z moim dłubaniem i inspirowaniem. Zostałam zaszczycona zaproszeniem do wstąpienia do  Dream Team'u  DRZEWA  SEKRETÓW. Będę się starała pokazać Wam swoje pomysły, które utworzyłam dzięki pomocy, użyciu ciekawych produktów, preparatów, mediów. Może to także  dobra okazja, by powracać od czasu do czasu do klasycznego decoupage i tym samym pokazać Wam tajniki tworzenia w tej technice? 
Trzymajcie za mnie kciuki!

Kochani,
jutro zaczynamy majówkowe szaleństwo, postaram się zrelacjonować jutrzejszy i sobotni dzień właśnie w sobotę wieczorem. Zaś niedziela upłynie pod znakiem niesamowitego spotkania - ale o tym będę chyba najwcześniej pisała w środę w BZDURKACH.
Słońca, miłości, przyjaźni i cudownego weekendu Wam życzę!

do widzenia się z Państwem,
Jagodzianka.

środa, 29 kwietnia 2015

BZDURKI SPOD KLAWIATURKI: LUBIĘ CIĘ KOCHAĆ

Dobry wieczór się z Państwem.

Franio co wieczór wybiera, które z rodziców będzie czytało Mu do snu. Najczęściej jest naprzemiennie, bo pamięta, kto z Nim był poprzedniej nocy. Dzisiaj padło na mnie. Gdy skończyłam czytać małemu Gnomowi "Elmera", ten złapał mnie za rękę i poprosił,  bym została a następnie mocno przytulił.
Ja: Franio, lubisz się przytulać?
Franio: Nie, ja lubię cię kochać. 
I zaczął  mnie całować...
***
Tatusiu, pomozieś mi popsiątać?


Dzisiaj miało być o książkach, ale mam tyle pracy, że nie wyrabiam.

Do widzenia się z Państwem,
Jagodzianka.


wtorek, 28 kwietnia 2015

DŁUBANKI JAGODZIANKI: LAWENDOWY ŚLUB


Dzień dobry się z Państwem.
Lubię wszelakie wyzwania, takie mocowanie się z moimi przyzwyczajeniami kolorystycznymi, tematycznymi. To przełamuje rutynę, która może zabić.
miałam sama malować lawendę, ale stchórzyłam, choć wydaje się mi banalna w porównaniu z malowaniem  np. miśków...
Ale potrenuję... W wolnym czasie.
Miał to być już całkowity komplet, ale okazało się, że... jeszcze powstanie jeszcze jedna rzecz... Już niedługo znowu będzie biało, czysto i ...lawendowo.

Pudełko na obrączki, choć środek będzie inny.





Kuferek na pieniądze od gości. Wszystko pod kontrolą ;)







Wieszaki dla Młodych. Na ostatnim zdjęciu do aranżacji... wyciągnęłam osobistą suknię ślubną...




Do widzenia się z Państwem,
Jagodzianka.

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

WĘDROWNIK PO POLSCE: WROCŁAWSKIE ZOO cz. I

Dzień dobry się z Państwem.
Trzy tygodnie temu postanowiliśmy pojechać do ZOO, by zdążyć przed podwyżką cen biletów wstępu. Postanowiliśmy zerwać się skoro świt, by być po 9 i uniknąć tłumów, szczególnie do Afrykarium. W kolejce po bilety byliśmy trzeci. Franek od wejścia na teren ZOO chciał tylko zobaczyć rekiny. Nigdzie nie mogliśmy się zatrzymać na dłużej. Ryki Go nie interesowały inne oprócz REKINÓW. Gdy już upragnione zwierzę zobaczył, stwierdził ,że możemy iść do domu...
Nie poddaliśmy się jednak tak łatwo.Jeszcze wchodząc do Afrykarium, prawie nie było ludzi, ale już za chwilę jakby wszyscy wyrośli spod ziemi...

To jest naprawdę niesamowite miejsce! Wszystko świetnie wykonane, słońce odbijające się w wodzie... Efekt imponujący, i te pływające wszelkie stworzenia. Piękne miejsce! Naprawdę warte obejrzenia. Mamy z czego być dumni! Nie udało się mi chyba ująć ten cały urok miejsca, zbyt wielu ludzi było... Trudno tez robić zdjęcia bez lampy ( no chyba że ma się super wypasiony sprzęt, a ja szanuję wszelkie zakazy pstrykania w lampą... szkoda, ze o tak wielu zwiedzających powiedzieć tego nie można. A umówmy się, pomijając fakt, że rybki niekoniecznie lubią dostawać lampą po gałach, to pstrykanie wprost w  szybę akwarium imponującego efektu nie daje... No ,ale dla wielu zakazy są po to, by je łamać lub niekoniecznie zwracać na nie uwagę...













Te piekne rury to efekt projektu mojego W - prawda, że ładne?



Nocne Polaków rozmowy...





Te dwa zdjęcia krokodyli zrobił W - wzrost mój, a raczej jego brak, nie pozwalał mi na osiągnięcie takie perspektywy...





A tak wyglądała kolejka do Afrykarium, gdy wyszliśmy z niego. To tak naprawdę połowa ludzkości czekającej na zwiedzenie tego miejsca. Obiektyw nie objął wszystkich ;)


Słonecznego tygodnia Wam życzę!
Jagodzianka.

niedziela, 26 kwietnia 2015

DZIEŃ CZWARTY: JESTEM EGOISTKĄ BO...

Dzień dobry się z Państwem.
Trudno być egoistą. Mam na myśli, oczywiście, tzw. "zdrowy egoizm". Myślenie o sobie nie jest dobrze widziane. Niemyślenie też. Bycie i życie dla innych, wciąż skupianie się na potrzebach najbliższych, czy też próbowanie spełniania oczekiwań społeczeństwa sprawiają, że uznajemy myślenie o sobie, o swoich potrzebach jako coś złego, niestosownego. Rośnie jednocześnie w nas frustracja, poczucie, że gdzieś tam zatracamy się, zaprzepaszczamy szanse. Rezygnujemy z własnego rozwoju, z ambicji zawodowych, z chwil tylko dla siebie, ze spotkań ze znajomymi, a nawet ze zwykłej kąpieli...  A pamiętajcie: społeczeństwo trudno zadowolić...
Bo społeczeństwo ma jedynie wymagania wobec innych - nigdy wobec siebie.
I tak, jeśli kobieta w ciąży zadba o siebie i zafarbuje włosy, coś ładnego na siebie założy, pomaluje paznokcie, będzie uznana za egoistkę - ale w tym negatywnym znaczeniu - która to myśli tylko o sobie, a nie zastanawia się nad tym, że na pewno truje chemią dziecko. Jeśli natomiast nie będzie o siebie dbała, nosiła rozciągnięte dresy, włosy byle jak miała spięte - to dowie się, że jest kocmołuchem...
Kobieta, która po urodzeniu, z jakichkolwiek powodów postanowi karmić butelką, okrzyknięta zostanie wyrodną matką - myślącą tylko o sobie, a nie o dobru dziecka, bo przecież mleko matki jest najlepsze. Z tym że matka karmiąca piersią, nie daj Boże w miejscu publicznym, dowie się, że jest obleśną babą wywalającą cyce na widok publiczny...
Mama, która dba o siebie, ma potrzebę ładnie wyglądać, zadbać o swoją kondycję, korzystająca z fitnesów, kosmetyczek i tym podobnych miejsc od razu zostanie nazwana przez społeczeństwo "pindą zapatrzoną w siebie". Wszyscy będą żałować biednego dziecka zmuszonego do brania przykładu z takiej "pustej" matki. Zaś rodzicielka w dresie, bez makijażu - to dopiero zły przykład matki, która dbać o siebie nie potrafi i nic dziwnego, że mąż - bo na pewno to robi - zdradza ją. Powinien nawet bić, bo przecież jak można się tak zapuścić.
Już nie wspomnę o matce, która niedługo po urodzeniu wróci do pracy. Toż to dopiero wyrodne babsko! A dzieciątko jej tak potrzebuje, a ona tylko o karierach myśli. Zaś matka na wychowawczym... tylko SIEDZI SOBIE W DOMU, w ogóle się nie rozwija, a jej jedyną ambicją jest perfekcyjne przewinięcie niemowlaka...

Każdy akt myślenia o sobie jest źle odbierany przez innych. I to dotyczy każdego. Dziadkowie, którzy wreszcie postanowili pozwiedzać świat, pobyć ze sobą, cieszyć się z wycieczek rowerowych, na działkę, do lasu, uznani zostaną za egoistów ( wredne staruchy), bo przecież wnuki są i im należy się poświęcić, a nie jakieś tam "latanie po zagranicach"! A dzieci - rodzice owych wnuków - zapracowani, zmęczeni i należy im się pomoc.
I tak człowiek wciąż słysząc, że jego potrzeby powinny zejść na dalszy plan, żyje w przekonaniu,że zostając rodzicem, powinien poświęcić się, żyć tylko dla potomstwa swego. Wszelkie akty myślenia o sobie są w oczach otoczenia wyrazem niedojrzałości i nieświadomości roli, jaką się otrzymało. A dotyczy to szczególnie matek. PRAWDZIWA Matka Polka ma żyć tylko dla dzieci, służyć im, poświęcać się im i nigdy nie narzekać...
Jeśli jednak chcemy zacząć żyć zgodnie ze swoimi oczekiwaniami wobec życia, spełniać się, słuchać swego wewnętrznego głosu, należy przede wszystkim przestać myśleć, co powiedzą inni, czy innym się to spodoba, jak żyjemy. To NASZE życie i tylko od NAS zależy, jak je przeżyjemy.


Jestem egoistką. Bo pozwalam sobie czasami na kąpiel w sobotni poranek i wtedy mówię dzieciom, że mnie nie ma. Jestem ja i "Zwierciadło", albo "WO". To czas na przemyślenia moje o życiu, ludziach, sensie życia i tym, co muszę zmienić w sobie przede wszystkim.
Jestem egoistką, bo zamiast prasować dzieciom koszulki, biorę książkę i okrywam się kocykiem (rzadko się to dzieje, ale dzieje!).
Jestem egoistką, bo zaczęłam coraz częściej, podczas biegania ze szmatą i obłędem w oczach po domu, by było czysto, sucho i przyjemnie... zatrzymywać się i mówić, że NIE MUSZĘ być Perfekcyjną Panią Domu. są w życiu WAŻNIEJSZE rzeczy niż starcie kurzu z półek.
Jestem egoistka, bo potrafię czasami zamiast ugotowanych przez mła zdrowych, ekologicznych wspaniałych obiadków podać gotowe ( sklepowe) pierogi albo zamówić pizzę.
Jestem egoistką, bo na słowa mojej Mamy, że zajmie się dziećmi, żebym z W pobyła sam na sam  lub spotkali z przyjaciółmi, nie odmawiam jak rasowa Matka Polka, tylko,mówię TAK i korzystamy z tej możliwości, zostawiając dzieci na "pastwę dziadków" ;). Dzięki temu chodzimy z W na koncerty, do kina, na spotkania towarzyskie. ( Pomijam fakt, że dzieciaki wręcz odliczają dni, kiedy będą mogły pojechać do Babci).
Jestem egoistką, bo lubię czasem pobyć sama i cieszę się, gdy W idzie z przyjacielem pograć w darta, albo umawia się z kumplami na męskie spotkanie. Mogę sobie wtedy pooglądać jakiś fajny film z rodzaju babskich, pomalować paznokcie, poczytać, albo po prostu... podłubać. Bo nic mnie tak nie odpręża i nie sprawia radości jak dłubanie ;)

Zapuściłam się trochę w fotografowaniu moich Gnomów, ale w przeciwieństwie do czasu we Francji, w Polsce płynie on dwa razy szybciej i ja nie nadążam.
W oczekiwaniu na spotkanie Jagody z Emmą ( francuską Przyjaciółką) na skype...

Siedzę w pracowni i kończę jeden projekt.
Franio: Mamusiu, jak skończysz, to pobawisz się ze mną?
Ja: Pobawię, bo chyba nie mam innego wyjścia.
Frank zdziwiony patrzy na drzwi: Mamusiu, możemy wyjść. Tu jest wyjście.



Do widzenia się z Państwem,
Jagodzianka.