Dokładnie pięć lat temu o 3.50 rano na świat przyszła nasza córeczka Jagódka: miłośniczka różowego koloru, wróżek oraz... dinozaurów. Jej prawdziwą miłością jest pies Rudy, którego darzy uczuciem niezmiennie od trzeciego miesiąca życia:
Rudy prawie pięć lat temu:
Rudy obecnie:
Wielbicielka jazzu oraz Janusza Radka.Czasami prosi tatę, by włączył jej Metalliczkę. W przyszłości będzie restauratorko- artystko - kowbojką. Jak twierdzi, jest już mądrzejsza, lubi sprzątać, ale nie swój pokój - bo AŻ tak bardzo sprzątać nie lubi. Ze słodyczy najbardziej lubi... zielone oliwki.
Kochana Córeczko, życzę Ci zdrowia i spełnienia marzeń i abyś była zawsze pogodna, uśmiechnięta i dążyła do osiągnięcia szczęścia w życiu!
2005
2006
2007
2008
2009
2010
Wiele mam (jak i tatusiów) na pewno zastanawia się, kiedy uświadamiać dziecko, by nie rozpocząć tego ani za wcześnie, ani tym bardziej za późno. Ja z moim mężem wyszliśmy z założenia, że gdy dziecko pyta, to odpowiadamy, oczywiście, na poziomie jego wieku. I tak moje dziecię, gdy miało 4 latka zadało mi TO pytanie: skąd się biorą dzieci? Ja - zgodnie z prawdą- że mama i tata mocno się do siebie przytulają i w mamie powstaje zarodek, który potem rośnie i staje się dzidziusiem. Jaga przyjęła to do wiadomości, mówiąc: aha. Minął jakiś czas...
***
Jemy wspólny obiad. Nagle dziecko mówi do mnie:
Jaga: Mamo, przytul się do taty.
Uczyniłam to, a dziecko w skupieniu się nam przyglądało, by po chwili zapytać:
Jaga: I co? jest już dziecko?
Gdy odpowiedziałam, że to nie jest takie łatwe, poczuła się - mam takie wrażenie - rozczarowana.
***
Jedziemy do domu autobusem, który nota bene jest pełny, jak to w godzinach szczytu...
Jaga na cały głos: Mamo, a jak tato wróci z pracy, to się przytulicie i będzie ruszające się w brzuchu dziecko?
Czas mijał, a rodzice mimo przytulania i próśb swej córeczki nie mieli drugiego dziecka.W pewnym momencie Jagódka przestała wierzyć, że właśnie od przytulania powstaje dziecko.
Minął rok
Ja: Jagódko, chciałabyś mieć rodzeństwo?
Jaga rozkładając ręce: Tak, ale musisz się z tatą ożenić, niestety.
Już wyjaśniam, skąd ta teza. Jagoda była w międzyczasie na kilku uroczystościach ślubnych, po których w niedługim czasie urodziło się dziecko. Wnioski nasunęły się jej zatem same. Mało tego. Próbowałam przekonać Jagę, że jak już mama i tata raz wzięli ślub, to nie muszą robić tego po raz kolejny, by mieć drugie dziecko, ale ona wiedziała swoje. Podjęliśmy zatem decyzję o przekonaniu jej, że się jednak myli...
***
Trzy miesiące temu.
Ja: Jagódko, będziesz miała rodzeństwo.
Jaga: O nie! To nieprawda! To nie jest sprawiedliwe!
Ja: Ale będziesz starszą siostrą. Będziesz mogła nauczyć swoje rodzeństwo liczyć, czytać, pisać literki...
Jaga: O! To powiem rodzeństwu, jak się coś rozbije w kuchni, że nie wolno tam wchodzić, bo jest niebezpieczne szkło.
***
Jaga w warzywniaku nawiązuje konwersację ze sprzedawcą. Nagle obwieszcza.
Jaga: Proszę pana, a ja będę miała braciszka.
Ja: Jagódko, nie znamy jeszcze płci, więc nie wiemy, czy to będzie chłopiec czy dziewczynka.
Jaga: Ja głosuję za braciszkiem a ty?
Jak widzicie, stanęliśmy na wysokości zadania, by dziecko przekonać do tego, że ślub nie jest koniecznością w posiadaniu dzieci ;) A jak wyglądały u Was lekcje uświadamiania? Jestem bardzo ciekawa, bo przecież u mnie to dopiero początek drogi...