Dzień dobry się z Państwem...
Minął miesiąc od mojego ostatniego wpisu... Wciąż cierpię na niedoczas... Śpię coraz krócej i zastanawiam się, gdzie jest koniec tego szaleńczego trybu życia? Nie ma... Chyba nie ma...
Właśnie pisząc te słowa postanowiłam do południa ( taaa, mam jeszcze 20 minut ;) zajmę się czymś innym niż pracą, mimo że kocham to, co robię...
Wielkanoc za chwilę, a u mnie w salonie tor z kuferkowych przeszkód... W kuchni "studio fotograficzne" obłożone pudełkami do sfotografowania, a pracowni... cóż... a w pracowni nieład artystyczny :D
Do Jagody przychodzi Julka od dwóch dni. Wczoraj przyszła z Tośką, która to uświadomiła mi jedną aczkolwiek jakże istotną rzecz... Pies się lepiej ubiera ode mnie ;) Kolejna smutna konkluzja... Człowiek gna za tą KARIERĄ, wielkimi PIENIĘDZMI, SŁAWĄ a nawet nie ma ładnego wdzianka, tylko spodnie pochlapane farbą, zaś na głowie... na pewno "NIE kwietny wianek"... Tu nie jestem w stanie za bardzo określić, co posiadam obecnie na swej głowicy: chaos na szczycie łba? niepokój owłosienia? zdziczałą rudość?
To może jednak pokażę Tośkę, bo nawet i w kwestii fryzury prezentuje się lepiej od mła ;)
Jeszcze przed świętami się pokażę... znaczy się napiszę, bo przecież straszyć Was moją facjatą nie zamierzam. to nie to święto ;)
Do widzenia się z Państwem,
Jagodzianka.