Bonjour.
Byłam wielce ciekawa, jak wygląda spotkanie z bajkopisarzem. z pisarzem dla dzieci. Bo na spotkaniach literackich pisarzy dla dużych bywałam i miały one przecież zupełnie inny charakter...
Pisałam Wam kiedyś o tym, jak uświadomiłam Jagnę na temat tego, skąd się biorą dzieci. Zapytała. Odpowiedziałam. Bez ściemy. Bo to, co dla nas - dorosłych - jest krępujące, wstydliwe - dla maluchów wcale. I potwierdzam słowa Pana Kasdepke: "Lepiej, by na wieść o tym, skąd się biorą dzieci, zdziwiła się pięcioletnia dziewczynka niż piętnastoletnia".
Dlatego też Pan Grzegorz napisał dla dzieci książkę o tym temacie traktującą:
"Horror! czyli skąd się biorą dzieci". Pozwolę sobie zacytować fragment:
"Pani Miłka połknęła dziecko! I wcale się z tym nie kryje! Na
przedszkolaki pada blady strach. Kto będzie następny? Rezolutny Bodzio,
Rozalka czy też Grześ? Na wszelki wypadek najlepiej ukryć się w
toalecie… albo w szatni… albo w gabinecie pani dyrektor… A jeśli ona
jest w zmowie z panią Miłką? Trzeba natychmiast zadzwonić na policję!
Przedszkolaki przeżyją prawdziwy horror, zanim odkryją, skąd się biorą
dzieci…".
Już wiem, że to będzie lektura obowiązkowa, gdy Franio stanie się przedszkolakiem i kupię ją zawczasu, bo nigdy nie wiadomo, kiedy dziecko zapyta, skąd się biorą dzieci...
Powiem Wam, że dawno się tak nie uśmiałam, jak podczas tego spotkania.
Pan Kasdepke, chcąc naprowadzić dzieci na to, że pisze różne rodzaje powieści, zaczął podpytywać:
G.K.: Gdybym opisał waszą szkołę w 2055 rok, to jaka byłaby to powieść?
(z sali) Fantastyczna.
G.K.:Świetnie. A gdybym napisał o Rozalce, która rano wstała, ubrała się, poszła do przedszkola, po drodze mijając kałużę. To jaka byłaby to powieść? Podpowiem, że na "O".
Podnosi rękę siedmioletni chłopiec.
- O widzę, że pan wie, jaka to byłaby powieść...
Chłopiec: Nudna?
Myślę sobie, że jednym z tematów, które sprawiają rodzicom kłopot, to rozmawianie o uczuciach. Różnych emocjach. Umiejętności nazywania ich, ale i przeżywania, a już przede wszystkim radzenia sobie z tymi negatywnymi. Sami dorośli mają często problem z pohamowaniem złości czy też... zazdrości o sąsiada nowe auto ;)
Przy okazji prezentacji książki
"Tylko bez całowania! czyli jak sobie radzić z niektórymi emocjami" poznaliśmy traumatyczne przedszkolne przeżycia Pana Grzegorza, który był napadany przez koleżankę rwącą się do... całowania. Autor przyznał, że po tylu latach już inaczej podchodziłby do tego typu zalotów... Już taki oporny by nie był i nie krzyczałby na widok koleżanki: 'Tylko bez całowania!".
Książeczka ta jest zbiorem zabawnych historii przedszkolaków, które zmagają się z emocjami zazdrości, wstydu czy też gniewu.
Co ważne na końcu każdej historii znajdują się opisy konkretnej emocji oraz praktyczne rady dla dzieci i rodziców.
Dlatego też książki Pana Kasdepke są nie tylko dla dzieci, bo są także jakby takim podręcznikiem dla rodziców.
O podobnej tematyce jest też pozycja
"Bon czy ton. Savoir vivre dla dzieci", którą także gorąco polecam. Tym bardziej, że otrzymała ona Nagrodę Edukacji XXI w 2004 r.
Przy okazji dowiedziałam się, że Pan Grzegorz przez kilka lat pisał scenariusz do telenoweli "Klan" i, jak twierdzi, kiedy odchodził, Rysiu miał się jeszcze całkiem dobrze... Co prawda, tegoż serialu nie oglądam, ale o Rysiu z "Klanu" słyszał chyba każdy... Nawet mój W.
Potem nastąpił czas na pytania od Czytelników. To ważny moment dla Pana Kasdepke, gdyż,albowiem, ponieważ, jednakże zmaga się z różnymi pytaniami...
Moje od dziś ukochane:
Czy był pan kiedyś przystojny? oraz
Jak to jest być starym człowiekiem? (te Pan Kasdepeke otrzymał podczas innych spotkań).
Kiedy zapytał Bajkopisarz dzieci, do czego potrzebna kobieta a do czego mężczyzna, otrzymał wśród wielu odpowiedzi takie:
"mężczyzna jest... do niczego" lub... i tu jest dość kontrowersyjnie... trzeba uważać:
"do leżenia na kanapie i rozdawania plemników". Drogie Panie, uważajcie, gdzie siadacie!
Po pytaniach Mistrz podpisywał książki, a dzieci grzecznie stały w baaardzo długiej kolejce. Nawet moja Jagna dała radę wystać, a naprawdę to trwało... Chętnych po autograf wszak nie brakowało.
Po tak długim i wyczerpującym oczekiwaniu na autograf, można było się posilić. Moje dziecię po tonie ciast i babeczek, sięgnęło po POLSKIE śledzie...
No musiałam mieć takie zdjęcie!
Przy okazji... chyba czas coś w szafie zmienić... Albo lepiej kasę zostawić na przydasie, papiery i drewienka? Albo jeszcze lepiej: na książki1 I to nie tylko Pana Kasdepke!
Zdecydowanie to było moje kolejne
GROSZKOWE SPOTKANIE, które zapisuję sobie do" kolekcji".
Do widzenia sie z Państwem,
Jagodzianka.