Bonjour.
Witam Was w moim podsumowaniu stycznia czyli SPAJDEJ DŻENJUARY. Jeśli macie ochotę pobawić się w ten sposób, albo poznać inne spajdeje, zajrzyjcie do
LUCY.
Ja troszkę inaczej traktuję tę zabawę, ale też nie ma w niej sztywnych ram, więc każdy pokazuje co i jak chce. I to jest cudne.
A jak mój styczeń się jawi?
Wiadomo, że ten miesiąc rozpoczyna nowy rok... Przyjęliśmy 2014 z radością!( Tu mogę zostać zatłuczona za pokazanie tej fotki. Nie wiem, czy będę miała po co wracać do kraju...).
A na Sylwestra międzynarodowa kuchnia: szwajcarsko - francuskie gołąbki:
RANO w STYCZNIU
Na co dzień zaś mniej wykwintne dania. Jest taki czas, kiedy chce się mi słodkiego, słonego, niezdrowego generalnie. I na takie chwile mam " mleczno - karmelową konfiturę albo kiwano - inaczej ogórka rogatego...
ATRAKCJA STYCZNIA
Atrakcja ta z procentami związana jest. Im więcej procent, tym lepiej! Nie, nie mówię o alkoholu, ani o najnowszym filmie Smarzowskiego. Bo akurat jeśli chodzi o napoje procentowe, to ja wolę, kiedy jest ich mniej - procent, nie alkoholi, "ofkors"... Ale wracając do tematu - styczeń to miesiąc gorących przecen i wtedy niekoniecznie trzeba zachować umiar. Aczkolwiek lepiej mieć włączoną lampkę PRZYZWOITOŚCI.
Ja miałam od dawna upatrzone talerze do codziennego użytku w ulubionym moim sklepie
MAISONS DU MONDE. Marzyło się mi wymienienie starych już na te z motywem fastrygi. Kiedy powiedziałam W. , że są przecenione summa summarum o 75%, to jak mógłby nie zgodzić się, nieprawdaż?
TAK MIĘDZY 12.oo A 14.oo...
... szukaliśmy z Franiem przez cały miesiąc... zimy...
Zima taka, że normalnie koń by się uśmiał!
No nie... Jak się użyje lornetki i teleobiektywu, to się śnieg na szczytach dostrzeże ( od kilku dni)...
Żarełko dla ptaków powiesiliśmy, bo tak miło popatrzeć na ptaszęta w ogrodzie... Troszkę porozpieszczać je można...
A Stefan postanowił zakwitnąć...
Dziecię zaś założyło płaszczyk wiosenny...
WIECZÓR
Weekendy styczniowe w tym miesiącu były ubogie w wycieczki- jak nie katary, to uszy, jak nie uszy to katary... Ale udało się w ostatni weekend! Pojechaliśmy do miasta - znaczy się do Genewy. Po raz kolejny patrzyliśmy z W. na knajpy i poczuliśmy taki sam żal jak w Bordeaux... Gdyby tak dzieci już duże były...
No a już zupełnie wieczorową porą... to już Wam nie powiem, co porabiam...
A tak w ogóle to mój W. dziś po raz dziesiąty obchodzi 27 urodziny... Paterka już jest ( z przeceny 50%!!!), wieczorem będą słodkości i kolacja tylko dla dwojga ...dorosłych...
Do widzenia się z Państwem,
Jagodzianka.
P.S. Dopisek z godz. 9.oo. Zaczął padać śnieżek!!!