Nie mogłam obojętnie przejść obok takiego dnia. Niedawno czytałam na blogu, nie pamiętam czyim, interesujące rozważania na temat tradycji i patriotyzmu. Wiele w nim było racji, choć nie ze wszystkimi tezami się zgadzałam. Dlaczego wspominam o tym? Bo dla mnie patriotyzmem jest nie tylko wywieszanie flagi, znajomość tekstu polskiego hymnu (w przeciwieństwie do pewnej głowy państwa), ale także właśnie dbałość o język ojczysty, zarówno w mowie jak i w pisowni. Słucham nieraz wypowiedzi różnych ludzi, którzy z oburzeniem mówią o amerykanizacji czy też zalewie "europejskością" naszego kraju. Podnoszą, że tracimy swoją tożsamość narodową w ten sposób, że bezmyślnie przyjmujemy jakieś obce trendy czy tradycje. I ci sami ludzie mówią : "włanczać", "tu pisze", "poszłem", "dwutysięczny szósty rok" a między tymi słowami wtrącają łacinę niekoniecznie wysokich lotów. O czym to świadczy?
Powoli również przyjmuje się zasadę, że w internecie można pisać z błędami, skrótami, a także nie używać polskich liter, ponieważ chodzi jedynie o komunikację, przekazanie wiadomości. Jednakże to wcale nie jest ekonomia czasu, gdyż często w związku z brakiem polskich liter, nie wiadomo, o co nadawcy chodziło. Problem jednak w tym, że już pokolenie naszych dzieci ma za główną formę komunikacji ze światem właśnie internet, który często jest wyrocznią ich pojmowania świata.
A co z dziennikarzami? Jestem zgorszona ich poziomem kultury języka. W programach młodzieżowych występują dziennikarzyny, które rozsiadają się w fotelu i używając języka potocznego, "lansują się na wyluzowanych", często do tego akcentując nie na tę sylabę, którą należy. Szału dostaję, gdy słyszę matemaTYka.
Ale ja nie tylko chcę narzekać! Oj, nie! Gdy pracowałam w banku, przez moje ręce przechodziły umowy z wnioskami o pożyczkę gotówkową. Było to niesamowite dla mnie doświadczenie, ponieważ poznałam tyle wariantów zapisu liczebników pięćset i sześćset, że nigdy bym nie uwierzyła, że można takie formy zapisać. Niestety, gdzieś zapodziałam karteczkę z tymi zapiskami, ale z tego, co zapamiętałam, były: pincet, piecet, pięścet, szejset, szeiset.
Oczywiście, ze można używać błędów językowych w celach zabawy słownej, tylko jest jeden warunek...trzeba dobrze znać język ojczysty:).
Mistrzem komizmu językowego był niewątpliwie Stanisław Bareja, który doskonale operował polszczyzną , by ośmieszyć nie tylko system, ale i no właśnie nasze korzystanie z języka nie tylko polskiego...
W "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz" zabawne było podsumowanie języka francuskiego przez Mrugałę "Widzi pan ? Słowa nie można zrozumieć... Wariacki kraj, język idiotyczny, na przykład: u nich ja to jest "mła", ale ja dla niego to nie jestem "mła" tylko '"wu", ale on dla siebie jest 'mła', ale dla mnie on to jest "luj". Bądź tu mądry, kto jest kto?""
Albo moja ulubiona scena z tego samego filmu. Do kierownika wchodzi obrażony klient z kurczakiem i ścierką w ręku i informuje, że właśnie w ten sposób sprzątaczka podała mu mięso. Riposta kierownika jest natychmiastowa : "od tego jest ścierka, żeby była brudna, a podstawowe zasady higieny są takie, że jak się wchodzi, to się puka. A pan wchodzi bez pukania. Z brudną ścierką...".
Bądź też:
-Ja proszę pana zawsze zdanżam na czas.
- Zdążam.
- o, i Pan zdanża!
Dbajmy o nasz język ojczysty, bo jeżeli SAMI nie będziemy zwracać uwagi na poprawną pisownię, wymowę, jak i nie będziemy dbali o bogactwo językowe naszych słowników, to będzie znaczyło, że nie jesteśmy dumni ze swojego pochodzenia i Ojczyzny.
Zdjęcie pochodzi z biografii Stanisława Barei autorstwa Macieja Replewicza.