Bonjour.
SPY DAY to fotograficzna zabawa zaproponowana przez LUCY, a ponieważ potrzebowałam jakiejś nowej formy do wyrażania swej ekspresji w zdjęciach, pomyślałam, że to będzie strzał w dziesiątkę. Pokazuję mój dzień ze zdjęć zrobionych przez cały miesiąc... Postanowiłam, że będą to fotki, na, których uchwycę jakąś chwilę to, co będzie istotne dla mnie tamtego dnia.. Podobnie mnie się to, że ja decyduję, co i jak chcę pokazać, że nie mam instrukcji, że proszę o 8.oo sfotografować swoje śniadanie, a o 9.oo poranną toaletę.
możliwe,że ten dzisiejszy dzień może być jeszcze trochę "niedorobiony", bo to moja pierwsza próba, ale już mam plan, jak i co będę robiła następnym razem.
Zaczynamy!
Prawda jest taka, że Frank wstaje już po 6.oo. Teraz często przychodzi do naszego łóżka, ale tak naprawdę, to ściąga W. z łóżka i zaczyna się dzień. Kiedy W. i Jaga wychodzą z domu, ja staram się jeszcze trochę chociaż podrzemać, bo niecałe 5 godzin snu to trochę mało... I kiedy już zamykam oko, dostaję książką w łeb i słyszę "Mamo, citaj!".
Ach, niesamowitością tego miesiąca jest to, że na śniadanie czasami jem chleb z miodem. to rzadkość, bo ja nie przepadam za słodkimi śniadaniami, ale ten zapach miodu lawendowego mnie rozwala...
Nie ma co kryć, jako matka "łartystka" muszę dbać o plastyczne zdolności dzieci...
Teraz akurat Jagna ma przerwę świąteczną, ale zwykle spacer to tylko ja, Franio i nasze Péron...
To czas, kiedy chłonę okolicę, gdy dostrzegam przemijające pory roku, widzę upływający czas, przypatruję się drobiazgom, szczegółom, utrwalam swoje emocje... Ale to jest też czas, kiedy mogę prowadzić rozmowy z dziećmi: powiedzieć, dlaczego ważną informacją dla nas są schowane pazurki u kota, a jak zobaczyliśmy pociąg, opowiedziałam o pracy dróżnika i przy okazji o tym, jak mimo wszystko patrzeć, gdy się przechodzi przez tory, choć szlabany nie są spuszczone... Albo pokazać chmury nisko zawieszone w górach i wyjaśnić, skąd się bierze rosa...
Spojrzałam na stół... Skończyły się ogrodowe biesiadowania...
Mój "obiad" - mango z mlekiem sojowym i mâche.
Kiedy robiłam wczoraj zdjęcia pinom, zauważyłam czerwone odbicia na nich. Spojrzałam na niebo.
Wracam do domu. Jagna ogląda z Franiem FANTAZJĘ. obraz ilustruje muzykę klasyczną. i jest tam scena potopu.
Jagna: Mamo, to ja już wiem, dlaczego smoki wyginęły.
Ja: dlaczego?
Jagna: bo nie wsiadły do Arki Noego i się po prostu potopiły.
Jak co roku - lampion z dyni musi być. Obowiązkowy punkt duetu Tata - Jaga. Hmmm... może Jagna właśnie pisze list do Św. Mikołaja?
To czas wspólnej kolacji i odliczania minut, aż Gnomy pójdą spać... Nie, normalnie jadamy coś więcej na kolację niż kasztany. Te były dodatkiem. Nie mogliśmy się doczekać, kiedy upieczemy własne. są wyśmienite!
Jeszcze Jagna leży u mnie w łóżku i czyta książki, ale ja już zasiadam do biurka. To już mój czas. Szybko sprawdzam ważne wiadomości. A potem odkładam lapa z boku, zakładam słuchawki, włączam muzę i robię. I jak mam amok twórczy, to o 4.oo JUŻ gaszę światło.
Do widzenia się z Państwem,
Jagodzianka.