piątek, 2 sierpnia 2013

PIĄTEK Z PATELNIĄ - DANIA Z NIE MOJEJ PATELNI

Bonjour.
Dzisiaj trochę o kuchni francuskiej i hiszpańskiej, a tak dokładnie o baskijskiej.
Wakacje to czas, kiedy można odpocząć od kuchni. I ja tak właśnie postanowiłam: "nie będę gotowała podczas urlopu". Ale potem... najpierw kupiłam miskę i łyżki do sałatek, by je samodzielnie sporządzać, zaś wieczorami troszkę żałowałam... że nie mamy elektrycznego grilla, by móc na niego kłaść chociażby "kurżetki"  ( z fr. courgette - cukinia). Ale to nie z powodu złego jedzenia w restauracjach. Sałatki to ja teraz w ilościach hurtowych jem, zaś wieczorem miło z W. coś byłoby przekąsić, gdy JUŻ DZIECI POSZŁY SPAĆ.
Ale wracając do tematu.
W restauracji francuskiej nie siada się przy pierwszym wolnym stoliku, tylko czeka, aż zwolniony przez konsumentów zostanie uprzątnięty. Dopiero wtedy siadamy.  W większości knajpek karafkę wody dostaje się za darmo. Kelnerzy są uprzejmi, dbają o klienta. Mówię o tym ze swojego doświadczenia.
Można zamówić danie dnia, które jest w atrakcyjnej cenie już od 12 Euro i w skład niego wchodzi: przystawka (entrée), danie główne (plat) i deser (dessert).
Zacznę zatem od nowości, jakie poznały nasze podniebienia.
W jednej z restauracji dostałam morskie danie dnia. Wiedziałam z czym to się je - że tak powiem, ale "zaryzykowałam".
To była moja przystawka:
 Beacia24 pewnie zaciera ręce i myśli, że się w końcu przekonałam do tego stworzenia z oczętami. Nie. Nie dałam rady. Nie zjadłam tej biednej krewetki. Nie potrafiłam. Zaś W. był bezwględny. ZEŻARŁ ją.
W tym "pierożku - sakiewce" podano, co prawda mięso krewetek, ale już bez ocząt. Zjadłam, ale zamknąwszy uprzednio swe oczyska. Był to mój pierwszy i ostatni raz. z krewetką w roli pokarmu.

Druga nowość... Mule (małże). zawsze obserwowaliśmy ludzi, którzy wcinali  les mules z charakterystycznych czarnych garnków. Nawet dzieciaki się tym zajadały, aż im się uszy trzęsły. to rodziło pytanie: czy to danie jest aż tak warte spróbowania?
To było danie zamówione przez W. On był mile zaskoczony i zachwycony nim. Ja spróbowałam jedną małżę. Los jej podobny do krewetki. To nasze ostatnie spotkanie w moich ustach. Nie, żeby była niesmaczna. To po prostu nie moja bajka.

To teraz pogadamy o jedzeniu smacznym...
 Sałatki. to ja mogę w lecie w ilości każdej.
Zamiast korniszona nasze rodzime kiszeniaki byłyby lepsze;)

Gdy pojechaliśmy  do Hiszpanii, okazało się, że tam podejście do klienta jest zupełnie inne. Nie uświadczysz przede wszystkim menu po angielsku jak we Francji. Dobrze, że oprócz hiszpańskiego i baskijskiego był jednak francuski... kelner nie troszczył isę już tak o klienta. to raczej on był decydującym o wszystkim.
Ale za to jakie jedzenie przynieśli...
Na przystawkę sałatka: sałata z kuskus, kukurydzą, ichnią szynką, grzankami, serem kozim polana octem balsamicznym. Miód w gębie!
 Dania główne:
Dla mnie jakaś smaczna ryba, którą maczałam w wyśmienitej śmietanie i zagryzałam zapiekanymi ziemniaczkami.
W. zaś otrzymał  smażone pstrążki ( bo to na pstrągi nie wyglądało) ze śmietana, szynką i coś w rodzaju cieniutkich tłuściutkich ale jakże przepysznych hiszpańskich fryteczek.

Mój deser. Słodki. Mus z mango. Słodki. Słodki. Słodki.

Jak już jesteśmy przy słodkościach. To, co sobie zamówiłam pewnego dopołudnia, było " pomrocznością jasną".  Jak można było chcieć zjeść naleśnik 
(crêpe) z jabłkami, kandyzowanym imbirem, miodem, czymś strzelającym w ustach i okraszonym bitą śmietaną?
Tylko ja mogłam tak oszaleć.

Zaś W zamówił galette. To też naleśnik , ale bez miodu, cukru, lukru i słodzika. Ale za to z owocami... morza... tymi posiadającymi oczęta. Smutne oczęta.


Raz zamówiłam ŚWIEŻĄ sałatkę dnia. Przynieśli. Wyglądała kolorowo i... świeżo: marchew, buraki ( gotowane bez soli. Na szczęście Frank pochłonął wszystkie), pasta rybna, pomidory, ogórki, przepyszny ser i szynka parmeńska. W. spojrzał na danie i stwierdził, że pewnie zaraz trzeba będzie mi kupić " coś konkretnego". Franek oraz Jagna spojrzeli na melon i arbuza. Wywiesili języki i wiedziałam, że to były owoce dnia jedynie w moich  marzeniach. Zeżarły harpie wszystko. Mimo tego "objadłam się jak mops".


Na upały doskonały jest w Polsce chłodnik. Tutaj zaś gazpacho. Odmiana andaluzyjska. dojrzałe pomidor z oliwą, czosnkiem i szczypiorkiem. Na zimo.

A na koniec zostawiłam sobie danie... włoskie. Pizza. Z mozzarellą, szynką parmeńską. Prosto z piezza ;) Z rąk mistrza...

A dzisiaj byłam na cotygodniowych zakupach. I kupiłam sobie... najlepsze na świecie POLSKIE śliwki WĘGIERKI z Niemiec!

Smacznego weekendu życzę,
Jagodzianka. 

EDIT. Dzisiaj tj, w sobotę dwie harpie (lat 2 i 8) pod osłoną poranka korzystając z okazji, że czujność matki jest wciąż UŚPIONA, wykradły z kuchni śliwki węgierki i je ZEŻARŁY. Zostawiły matce 1 ( słownie: jedną). Oby je pos...! ( Harpie nie śliwki, choć śliwkami:)).

15 komentarzy:

  1. Ja też nie zjadłabym tego zwierzątka z oczkami. Ale ten deser z mango na pewno by mi smakował, uwielbiam te owoce. Wszystko pyszne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też bardzo lubię mango, pod warunkiem, że jest to mango z dodatkiem cukru a nie na odwrót;)

      Usuń
  2. Oczy w jedzeniu nieodmiennie mnie stresują... Za to sałatki już nie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. hahaha te smutne oczeta mnie rozbawily ;)
    A gazpacho to wlasciwie zupa andaluzyjska wlasnie. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację z tą gazpacho! Sierota jestem.
      Jednak oczy mają w sobie coś takiego magicznego, że trudno przełknąć cało ich właściciela ;)

      Usuń
  4. jak dla mnie to mogą być i krewetki i malze, byle ugotowane
    nie tknelabym np. ostryg, które zwykle je się surowe
    ogólnie uwielbiam owoce morza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Surowe to już w ogóle dla mnie nie do przełknięcia. Nawet z zamkniętymi oczami i zatkanym nosem ;)

      Usuń
  5. Ja też niestety nie przełknę owoców morza.Gdy byłam we Francji,wiaderka z mulami odstraszały mnie swoim zapachem(wątpliwym):) Nic na to nie poradzę:)Ale doświadczeń kulinarnych zazdraszczam.I w upał pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem otwarta na różne smaki, ale raczej w innym kierunku: owoce, warzywa, sery. To najbardziej. Mięso na końcu. Mało go jem zresztą.

      Usuń
  6. Kurczak tez ma oczy. Ja uwielbiam takie krewetki, nie wyobrazam sobie zycia bez owocow morza nawet ostrygi jesli wiem ze sa swierze. Mam pytanie. Podano wam mule z frytkami?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację z kurczakiem. Nie jadam tego ptaka ;) Tak, W. dostał z frytkami - one (mule) były w jakimś sosie. Nie były podane tradycyjnie w garnku. Takie sobie wybrał danie.

      Usuń
  7. Ale niezły przegląd :-) co do pierwszych dan, tych z oczkami, ja również nie przełknęłabym.

    OdpowiedzUsuń