Kiedyś tam wspominałam, że sztywne trzymanie się godzin lunchu we Francji mi bardzo odpowiada. I potwierdzam tę opinię po raz kolejny. W piątek podczas wizyty lekarskiej miałam zaordynowane dokonanie badania w laboratorium. A że zbiegło się to właśnie z "porą obiadową" i owe laboratorium miało przerwę dwugodzinną, postanowiliśmy pojechać na małe zakupy... Nie muszę przypominać, że tutaj są wyprzedaże? Prawdziwe przeceny?
Oprócz przeróżnych ciuszków kupionych za przysłowiowe grosze oraz zarządzenia W., że koniec z szaleństwem, przygarnęłam tę torbę... Nieśmiało pokazałam Ukochanemu. Zapytał rutynowo: czy to konieczny zakup, czy mam dla niej przeznaczenie. Wtedy jeszcze nie miałam koncepcji na ten temat, ale za chwilę mnie olśniło! Kupiłam właśnie za 25 zł koszyk wiklinowy na pikniki!
Ja wytłumaczę te "testowe" pytania W... Wcześniej zawiózł mnie od cudownego sklepu dla rękodzielników. Starałam się tam zachować zimną krew, nie jęczeć, nie wzdychać... Poległam i na niwie emocjonalnej i finansowej...
W międzyczasie jeszcze zakupiłam sobie dwie skrzyneczki do moich preparatów, stempelków a nawet... Tu odsłaniam delikatnie rąbek tajemnicy...
Ale żeby nie było, że ja tylko pieniądze trwonię... Kiedyś tam, bardzo dawno temu kupiłam sobie za grosze takie koszyki. Postanowiłam je troszkę odnowić i dodać nowego "image". Myślę, że ów "lifting" nadał im delikatności i niezwykłej lekkości. A Wy, co sądzicie?
A na koniec tak troszkę aromatycznie. Uwielbiam wchodzić do domu i być odurzona zapachem hiacyntów zwłaszcza, gdy za oknem dość ponuro, pada sobie deszczyk i nie wiadomo, jaka pora roku u nas gości...
Ja wciąż mało wirtualna jestem, ale wierzę, że wszystko wróci do normy i na spokojnie do Was zajrzę i pozostawię kilka słów...
Dziękuję za każde miłe komentarze,
Jagodzianka.
Jak ja Cię rozumie Jagodzianko. Wiklinowe koszyki to też moja słabość, mogłabym na nie roztrwonić "majątek" , Kilka pięknych okazów w domu mam. Ale cały czas za mało, dlatego próbuję swoich sił w papierowej wiklinie.
OdpowiedzUsuńCo do Twojej wirtualnej obecności, to jutro zaczyna się nowe wyzwanie u Uli, mam nadzieję, że bawisz się z nami.
Ale się rozpisałam.
Jeszcze tylko życzenia zdrowia dla smyka i dla całej Twojej rodzinki i zmykam.
Pozdrawiam
p.s czyżbyś miała jakieś szyciowe plany????
Wiklina ma w sobie czar i doskonale pasuje w każdym wnętrzu - bez względu na jego styl. Wiklina papierowa też się mi ogromnie podoba, ale nie mam kiedy zwijać tych papierków. Ja chyba nie mam też cierpliwości do takiej monotonnej pracy... Nie mówię jednak nie ;)
UsuńTak, mam zamiar się bawić - nie mogę przegapić tej zabawy! ;)
Dziękuję za życzenia. Franio ma się coraz lepiej. Zaczyna mi włazić na stół i odkręcać kurki, więc wszystko wraca do normy. a wyniki badań muszę poczekać do środy. może wtedy będziemy więcej wiedzieli na temat Jego skoków temperatury.
Koszyk ładny, ładny... wnioskuję, że z Franiem lepiej? :) To super, profilaktycznie potrzymam jeszcze kciuki:) A w sklepie dla rękodzielników mam nadzieję, że zostało coś zakupione również dla mnie? :D :D :D 89 dni pozostało... ;))))) B.L
OdpowiedzUsuńWiesz, to było tak z tymi zakupami: musieliśmy iść do laboratorium, które miało akurat przerwę na lunch. Nie opłacało się nam zatem jechać do domu, potem do laboratorium, potem z powrotem po Jagnę ( na 15.00 miała francuski indywidualny). woleliśmy zatem zjeść nieopodal lunch, ja - pobiegać po sklepach ;)co też było dla mnie odskocznią od tego nerwowego i stresującego tygodnia.
UsuńW sklepie owym coś zakupiłam "for you", ale głównego przedmiotu niet. Nie ma i już. Będę to załatwiała inaczej. Reszta na PW ;)
ojej nie doprowadzaj mnie do zawału ;)))) 'Nie ma i już' brzmi STRRRRASZNIE! Prawie jak 'NIE BĘDZIE ALBUMU' ;(
Usuń:*
OdpowiedzUsuńTen kosz jest obłędny! :)
OdpowiedzUsuńWow! A rano sobie o tobie pomyślałam : że nie piszesz, nie zaglądasz... Widzę, że i nowy post u Ciebie - przeczytam koniecznie!
UsuńNieprawdaż z tym koszem? ;)
Piknikowy kosz to bardzo udany zakup :)
OdpowiedzUsuńTeż tak uważam i cieszę się nim jak dziecko kolejny dzień!
UsuńI o to w życiu chodzi, by takie drobiazgi sprawiały nam radość :)
UsuńTrzymam kciuki cały czas za zdrowie - oby zagościło na stałe u Was! :)
OdpowiedzUsuńA koszyk piękny i na pewno się przyda, na pewno!
Dziękuję, kochana! Już jest ogromny regres: franio zaczyna łobuzować. Czekam do środy na wyniki badań. O braku gorączki na razie nic nie mówię, by nie zapeszyć...
UsuńAle koszykowo i pachnaco u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńA tak się zakoszykowałam. A hiacynt pachnie obłędnie - zwłaszcza, że wypuścił jeszcze jeden kwiat!
UsuńJaki ładny ten kosz, warto było! Mój mąż też zadaje takie dziwne pytania, a ja zawsze odpowiadam, że to niezbędny zakup! ;)
OdpowiedzUsuńNa usprawiedliwienie mojego W. powiem tylko, że przed rozpoczęciem przeze mnie maratonu po sklepach powiedział: Idź sobie coś kup, ładnego, drogiego, cokolwiek. Tylko z pustymi rękami nie wracaj! Biedny, nie wiedział chyba co i komu mówi ;););)
UsuńA swoja drogą, czy MY - KOBIETY wydajemy na coś niepotrzebnie pieniądze? Kupujemy coś ZBĘDNEGO? Nigdy! ;)
:D Mój zadaje identycznie pytanie :D
OdpowiedzUsuńKoszyk jest fantastyczny! A hiacynty u mnie również się rozgościły i to w każdym kącie :)))
Piękny kosz, aż Ci pozazdrościłam ;) Ale wiklina w ogóle jest cudna a ja szaleję za nią od lat. Mój mąż zawsze mnie odciągał od takich sklepów twierdząc, że nasze mieszkanie nie przyjmie więcej koszyków, ale zawsze jakoś przyjmowało hahaha Moim marzeniem są takie wielkie skrzynie, prawdziwe cuda ale są koszmarnie drogie. No to zadowalam się małymi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę zdrówka dla Frania i całej rodzinki
staraszafa123.blogspot.com
A jeszcze jeśli chodzi o wiklinę, pod koniec miesiąca wybieram się na kurs i cieszę się jak dzieciak i wymyślam czego to ja sobie nie zrobię :D
OdpowiedzUsuńpiękne kosze - i ten nowy, i ten "odpicowany" :)
OdpowiedzUsuńhiacynty uwielbiam oglądać na zdjęciach :D (nie lubię ich zapachu :P)