poniedziałek, 4 lutego 2013

WOJENKA DOMOWA - NADZIEJA UMIERA OSTATNIA

Bonjour...
Dzisiejsza "wojenka" będą właściwie komentarzem do postu MATKI SANEPID, która opisała w nim wielką nadzieję, że już niedługo, już za momencik, może już za dwa lata będzie miała na tyle samodzielne Córki, że spokojnie wieczorem zajmie się niczym, zaś latorośle bez Jej pomocy, a za to z radością oraz  wielkim zaangażowaniem  poddadzą się wszelkim  czynnościom przed snem.
Uśmiechnęłam się pod wąsem, zobaczyłam oczami wyobraźni  me włości o porze wieczorowej i... uśmiech zszedł z twarzy, zaś strach sparaliżował myśli. Czy mam powiedzieć prawdę MS? Czy mam ją obedrzeć z tej pięknej nadziei? Czy wolno tak komuś gasić jedyne światełko w tunelu?
Ja wiem, że każde dziecko jest inne. I pewnie wiele z Was, gdy będzie czytało poniższy tekst stwierdzi: " ale kobita ma pod górkę" albo 'współczuję nieperfekcyjnej matce", "albo "jak to dobrze, że u mnie jest inaczej" albo "mnie to nie dotyczy". Do czasu, kochani, do czasu...
Spróbuję zatem odtworzyć typowy jagodziankowy wieczór.

Godzina 19.oo. Nadchodzi pora kolacji. Jagna wołana jest do kuchni.
Pierwszy raz wołam
  • Jagna udaje, że mnie nie słyszy.
Drugi raz wołam.
  • Jagna oznajmia,że nie jest głodna.
Trzeci raz wołam.
  • Jagna stwierdza, że się bawi i nie przyjdzie.
Czwarty raz wołam, zaznaczając, że jeśli za sekundę Jej nie będzie w kuchni, kolację zje Jej osobisty Ojciec. Przychodzi, co nie znaczy, że przybiega. Rzekłabym raczej, że przywleka się...

Jagoda je kolację, podczas której:
  • po ugryzieniu kanapki wstaje od stołu, by "przećwiczyć" swój układ baletowy;
  • cały czas gada, gada, gada, co utrudnia Jej przełknięcie pokarmu;
  • bawi się Franka zabawkami zostawionymi na stole;
  • się zamyśla;
  • jeśli ma dostępny w zasięgu rąk laptop, grzebie w nim... tłustymi łapkami zresztą;
Jagna kolację zjadła, czas zatem na kąpiel a raczej prysznic, gdyż wanny nie posiadamy.
  • dziecko moje zamiast trafić do łazienki, "przez pomyłkę" idzie do swojego pokoju;
  • zamiast się rozbierać, musi "przećwiczyć" swój układ baletowy;
  •  ściągając jedną nogawkę rajtuz, zastyga w bezruchu;
  • zdjąwszy rajtuzy, wyjmuje sobie brud spomiędzy palców;
  • staje na stołeczku i śpiewa przed lustrem;
  • po wejściu pod prysznic "pajacuje", czyli: myje kafelki i kabinę prysznicową - swoim żelem pod prysznic; bawi się w NieWiadomoCo, używając do tego mydła w płynie oraz szamponu do włosów w ilości butelek po jednej z każdego preparatu oraz wykonuje inne czynności, których nie zarejestrowałam z uwagi na zamkniętą kabinę;
  • gdy mija czas "pajacowania", dziecko ma dokonać umycia swego ciała. Po kontroli czystości (bo choć nieperfekcyjna to jednak MATKA i wie, co robi) okazuje się, że nie wszystkie miejsca zostały objęte gąbką.
  • gdy ma umyć zęby, sięga po... mydło w płynie... bo się pomyliła i umyła ręce...
Godzina 21.oo. Jagoda w łóżku.

Gdy przeanalizowałam ten dwugodzinny horror, postanowiłam zaradzić takiej gehennie, którą rodzice czyli "mła" i W. przechodzimy dzień w dzień. I to jest mój sygnał nadziei nie tylko dla MS, ale i innych matek oraz ojców... Jeszcze będzie przepięknie, kochani...

Zarządziłam, że w godzinach 19.15-19.30 jest spożywanie kolacji i  na ten czas włączam zegar. Po tym czasie następuje zamknięcie jadłodajni (cokolwiek przez to rozumiemy). Jagna wielce podekscytowana, robi sobie kolację, a potem ją spożywa, nie spuszczając zegara z oczu.  Następnie godzinach 19.35-19.45 czas na "pajacowanie" pod prysznicem, WYŁĄCZAJĄC używanie żelów/mydeł oraz szamponów do wyżej wymienionej czynności*. Gdy zadzwoni alarm, należy niezwłocznie zacząć mycie właściwe. Gdy alarm ponownie zadzwoni, należy wyjść spod prysznica, wytrzeć się, umyć zęby, ubrać w piżamę. Jest 20.1o. Do 21.oo moje dziecię może w łóżku czytać lekturę szkolną lub własną, zażyczyć sobie czytanie czegokolwiek przez któregoś z rodziców lub rysować itp.
 Od tygodnia działa.
 Polecam.... Magdalena Sz....  

Tej dyndającej jedynki już nie ma... Jagnie wypadają zęby, zaś Frankowi wciąż... próbują wyjść... i wyjść nie mogą... jak ta rzepka...

Pozdrawiam i przypominam, że od jutra biorę udział po raz siódmy w  FOTO WYZWANIU ULI;)
Jagodzianka.

* użycie tychże skutkuje karą: dwa dni bez "pajacowania". Zastosowano raz.

21 komentarzy:

  1. Dzięki wielkie... dzięki... Matka S

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam ci dopisać, że właśnie me dziecię zaczęło ósmy rok życia...

      Usuń
  2. Popieram w całej rozciągłości - tzn ja osttnio właśnie, no z dwa tygodnie będzie, tez wprowadziłam system dzwonkowy ;) Akurat nie o kąpiel chodzi, tylko oglądanie bajeczek. Wcześniej była awantura za każdym razem, gdy się odrywało małego od tej reglamentowanej formy rozrywki (mimo zaznaczania, że jeden odcinek i koniec) - teraz jest dzwonek i wyłączamy komputer :) Ustawiany jest też czas, za jaki będzie można obejrzeć coś znowu (oczywiście bez porównania dłuższy, ale to nie przeszkadza ;) ). Działa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam nadzieję, że za chwile odstawię te metody, bo ta moja Córcia to trochę już duża jest ;) i sama zacznie się kontrolować, zwłaszcza, że zobaczyła, ile czasu zmarnowanego wcześniej teraz przeznacza na przyjemności.

      Usuń
  3. Oj, skąd ja to znam :) Około 18 zaczyna sie tak zwana " świńska godzina". Od tego czasu już tylko 2 lub 2,5 godziny dzieli nas od cudownego momentu, jakim jest opuszczenie pokoju naszych śpiących pociech. Po uprzednim kolacjowaniu, myciu, odśpiewaniu tych, a nie innych kołysanek, przytuleniu, buziaczkach, itd. Nie, żeby to tak gładko szło, nie nie, trzeba prosić o rozebranie się, nagle przychodzi ochota na klocki, ksiażki, zabawy. Konsekwencja jednak przynosi fantastyczne rezultaty, chyba byśmy z M. popadali ze zmęczenia gdyby nasze dzieci chodziły spać o 22 lub później.
    Takie ustawianie zegara, czy jak w naszym przypadku liczenie ( do 10, a przy siedmiu dziecko już stoi gotowe do mycia ;), daje świetne rezultaty.
    Buziole :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja Jagodzie liczę do trzech, gdy ma coś zrobić i nie chce i jak powiem magiczne trzy to traci kulkę - o tych kulkach napisze jeszcze osobny post. Oj, jak się wścieka, że ja tylko liczę i liczę :D
      Fakt, konsekwencja podstawą. Frania kładziemy zawsze ok. 19-19.20 bez względu na to , czy za dnia spał raz, dwa czy w ogóle. Zasypia szybciuteńko ;)

      Usuń
  4. Kuźwa, mam prawie tak samo z trzylatką. Tylko systematyka, ani czasomierze u mnie nie przejdą (to ja nie podołam, nie dziecko), więc z rad nie skorzystam. Najgorsze, że Mała godzi spać najwcześniej o 21:30 i co bym nie robiła, wcześniej nie uśnie. Najlepiej, żeby mama była przez cały wieczór non stop przy niej, a jak nie, to trzeba dziecku zakleić buzię jedzeniem (ok. 21-szej), farbemia (przed 21-szą, bajkami - do bólu), inaczej matka pada na pysk i marzy jedynie, żeby dziecko spuścić w toalecie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jagna w tym wieku też chodziła spać mniej więcej o tej godzinie co Twoja, ale to dlatego, że właśnie przyjechaliśmy tutaj po raz pierwszy: Ona nie chodziła do przedszkola,więc spałyśmy sobie długo... Gdy wróciliśmy do Pl i Jagna poszła do przedszkola - wszystko się zmieniło. Chodziła spać nawet ok. 19.00. Zresztą do wakacji chodziła spać o 20.00 Teraz bardzo pilnuję tej 21.00, bo potem jest problem z porannym wstawaniem...

      Usuń
    2. Mała wstaje o 6:30...

      Usuń
    3. Domyślałam się, że nie leniuchuje, bo przecież Wy do pracy... Jak to drobne Dziecię egzystuje? ;) Z drugiej strony każde dziecko jest inne. wiem to po moich: do Jagny ja nie wstawałam w nocy od 11 miesiąca. Franio już po tej chorobie (mam nadzieję, że poszła a kysz!)śpi lepiej... Może to być jednak związane z tym, że trójki... achch, już wymawianie tego słowa wywołuje u mnie mdłości.
      U mnie, pamiętam, zawsze działało przeczytanie bajeczki, jednego rozdziału jakiejś powieści przed snem i po nim gasiłam światło i nie było zmiłuj typu: mamo jeszcze jedną bajeczkę, bo było potem proszenia bez końca. Wierzę, że możesz mieć dość...Ale może wprowadź dzwonek, że koniec np. oglądania bajek i czas spać? Warto spróbować, nie zaszkodzi a nóż widelec pomoże?

      Usuń
    4. Na Małą dzwonek owszem, ale to już za późno, Młody wcześniej się kładzie spać. To chyba ja sama powinnam dla siebie wypracować najpierw jakiś schemat, a później zwalać na dziecko, bo dość chaotyczna jestem i niezorganizowana. Uwielbiam porządek, ale jak przez dłuższy czas go nie mogę utrzymać i odpuszczam aż do następnego razu. Również porządek zasad i reguł

      Usuń
    5. Myślę, że musisz - a raczej powinnaś - wypracować w sobie konsekwencję w pewnych sprawach. wiadomo, że ciężko być takim "tip top" w każdej dziedzinie życia. Czasami można odpuścić. W sferze snu jestem dość radykalna, bo uważam ,że jest on (sen) wielce istotny. Przeraża mnie, gdy dowiaduję się, że dzieci maja z nim problem (bezsenność niczym nie wytłumaczona). Nie znaczy, że jestem ze stali. Bywa, że popuszczam - bo trzeba być troszkę elastycznym ;)

      Usuń
  5. U mnie jeszcze dochodzi wołanie z łóżka: "jestem strasznie głodny, zaraz umrę", bo przypomnieniu, że przecież był kolacja - "to chociaż wody" ;)
    W wieku około nastolatkowym mija i dzieci zaczynają przypominać ludzi - przynajmniej moja córka - a matki zyskują wieczorny, święty spokój ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku... Tak to jest jak się późno dzieci rodzi ;) Człowiek już jest zmęczony, marzy trochę o spokoju i takiej właśnie samodzielności dzieci swych. Choć wtedy zaczynają się inne problemy... Poważniejsze... Taki los...

      Usuń
    2. Hehe no raz się uśmiałam i to bardzo bardzo z całej historii o Jagodzie a na koniec rozłożyło mnie jeszcze na łopatki "to chociaż wody" :)))))))))))))))))))))))) dziękuję za poprawę humoru :D B.L

      Usuń
    3. Ciekawe, czy Matka podaje tę odrobinę wody ;)

      Usuń
  6. Znam ten horror...razy 3! Ale z przykrością stwierdzam, że w przypadku najstarszej pociechy jest najgorzej! Wniosek? Lepiej go nie wyciągać...
    Buziaki, Ewa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz to piszesz??? Gdy Jagna wyciągnięta? ;)
      Czyli we Franku nadzieja...

      Usuń
  7. Nie bede powtarzac, co tu juz powypisywalyscie, bo dziwnym trafem u mnie jakos podobnie... w momencie eM TRZEBA zaparkowac samochodzik, odjechac samochodzikiem, dostawic enty samochodzik lub wykonac inna rownie wazna czynnosc, rozna od proponowanej przez Mamusie! Nastepnie, w lozku, wlaczyc opowiadactwo i uruchomic glod lub wlasnie pragnienie, jak u B.L.
    Zycie jest piekne, psze Mam! :) Czuje, ze za latek 10 bede rzewnie wspominac te "slodkie" chwile ;)

    Jagodziana, radosc szczera, ze Frankowi znacznie lepiej!!!!
    A co wlasciwie z Twoim aparatem? - ze tak z innej beki zapodam...
    Pzdr
    Sis

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. podejrzewam, że za 10 lat moje będzie spało...ale nie w domu, więc masz rację z tym rozrzewnieniem ;)

      A aparat? No przeca pisałam: naprawili szybciuteńko, że przed świętami już miałam w domku. A co? Nie widać po fotkach? Nie wykazałam się? ;)

      Usuń
    2. A to pardasik, musialam cos przeoczyc...
      Ale wlasnie wykazujesz sie tak swietnie w kazdych okolicznosciach ;) ze mialam watpliwosci czy to juuuz, czy nie ;)))

      Usuń