Miało być o zupełnie czymś innym. O czymś, co od jakiegoś czasu zaprząta mi głowę. O macierzyństwie. Ale nie tym słodkim spełnieniu marzeń każdej kobiety i szczęściu, jakie daje uśmiechnięta zaśliniona twarzyczka niemowlęcia, ale o tym, kiedy po raz setny o coś prosisz dziecko, a ono krzyczy NIE. Albo po raz kolejny płacze, tylko nie wie z jakiego powodu. Albo proste czynności jak ubieranie się robi długo i bez efektu. Albo kiedy gada i gada, i gada.
JA:Jagódko, czy ty możesz pomilczeć choćby przez pięć minut?
JAGA: To jest niemożliwe, mamo. Tylko sen może to sprawić.
---
Nieprawda! Ona przez sen też gada!
***
Podczas obiadu. Jaga , oczywiście, gada i gada, i gada.
JA: A teraz milczymy przez pięć minut. Kto pierwszy się odezwie, ten myje naczynia.
Po pięciu sekundach...
Jaga (szeptem); Ale ja nie wytrzymam!
***
Szczerze mówiąc, nosi mnie, kiedy słyszę mądre słowa mądrej pani, że kiedy przygotowujemy obiad, a dziecko przyjdzie porozmawiać, rzućmy gotowanie i słuchajmy naszej pociechy. Taaaa... Ja mam godzinę na to, by dokończyć lunch z uczepionym do nogi Frankiem, mówiącym jedno zdanie, które już nauczył się do perfekcji "MAMA DA MNIAM MNIAM!", na to, by Jagna zjadła no i Franek - oczywiście- i by wrócić do szkoły. Taaa... za radą owej pani zamiast przygotowania posiłku, siądę z Jagną, która przecież nie ma jednego, czy dwóch pytań, ale sto i będziemy sobie miło konwersowały. A świeże górskie powietrze nam zapewni codzienną dawkę niezbędnych witamin i mikroelementów.
Albo mądre słowa innej mądrej pani, byśmy się postawili się w miejsce dziecka, kiedy płacze i buczy, bo ono samo nie wie, czego chce, albo wie, tylko nie wie, jak to wyrazić. Oczywiście, jestem MAMĄ i jestem DOROSŁA, powinnam to zatem wszystko rozumieć i spokojnie, z pełnym zrozumieniem oraz czułością przyjmować. Tylko, cholera, ja też jestem CZŁOWIEKIEM, który ma czasem dość, albo brakuje mi cierpliwości, albo po prostu nie mam siły po raz kolejny słyszeć płakania i odpowiedzi na pytanie: " Dlaczego znowu płaczesz?" słyszeć "Nie wiem, ale nie mogę przestać!"
Kocham moje dzieci nad życie. Ich przyjście na świat było decyzją w pełni świadomą. I wcale nie czuję się zdziwiona, że nie jest kolorowo i łatwo. Bo o tym wiedziałam. Ale nie chcę jednocześnie ciągle wszędzie słyszeć, czytać, że bycie rodzicem to cudne uczucie i TYLKO cudne*. Natomiast pisanie czy mówienie często w sposób dosadny o posiadaniu potomstwa jako ciężkiej harówce, okraszonej nerwami, brakiem cierpliwości - jako nietaktowne!
Nie jestem perfekcyjną mamą i nią nie będę. Tak jak nigdy nie będę perfekcyjnym człowiekiem, bo NOBODY'S PERFECT jak to śpiewa I.Gillan z DEEP PURPLE. A nawet nie zmierzam być wiecznie wyrozumiałą mamą, tylko jak się wściekam, to Jadze to mówię, że mnie złości i do szału doprowadza to czy tamto. Nie będę swoich emocji wiecznie trzymała na wodzy, bo to na serce nie jest dobre ;P
Wczoraj przez przypadek trafiłam na fantastyczny blog MATKI SANEPID, która doskonale opisuje swoje relacje z dwiema córkami. A jeszcze do tego trafiłam na taki Jej post... Pozwolę sobie zacytować fragmenty, całość możecie przeczytać TU
"Rozwój psychiczny dziecka od 0-10 lat" mówi, że siedmiolatek:
(...)prędzej należy oczekiwać po nim narzekania niż radości(..)
(...)siedmiolatki słusznie zostały opisane jako markotne, osowiałe i chimeryczne(..)
(...)woli być sam (...)
(...)na krótki czas życie dla wielu siedmiolatków nabiera ciemnych barw. Uważają, że nikt ich nie lubi, że wszyscy się przeciw nim sprzysięgli (...)
(..)typowy jest syndrom 'nikt mnie nie kocha' (...)
(...)niezadowolenie z życia można niekiedy wyczytać wprost na twarzy siedmiolatków. Kąciki ust mają opuszczone do dołu w ciągłym płaczliwym grymasie(...)"
(...)prędzej należy oczekiwać po nim narzekania niż radości(..)
(...)siedmiolatki słusznie zostały opisane jako markotne, osowiałe i chimeryczne(..)
(...)woli być sam (...)
(...)na krótki czas życie dla wielu siedmiolatków nabiera ciemnych barw. Uważają, że nikt ich nie lubi, że wszyscy się przeciw nim sprzysięgli (...)
(..)typowy jest syndrom 'nikt mnie nie kocha' (...)
(...)niezadowolenie z życia można niekiedy wyczytać wprost na twarzy siedmiolatków. Kąciki ust mają opuszczone do dołu w ciągłym płaczliwym grymasie(...)"
Podkreślone zdania dotyczą mojej córy. Lat siedem. Mam tak codziennie... Z przebłyskami miłych chwil pełnych radości i wyznawania sobie uczuć. I jestem przekonana, że wiele z Was tak ma... W końcu skądś te statystyki w tej książce się biorą, no nie? ;)
Achchch... I miałam o tym wszystkim NIE pisać...
Ja nie żałuję decyzji posiadania dzieci. Dzielnie, choć czasami mniej dzielnie znoszę te wszystkie huśtawki nastrojów mojej starszej. I jeszcze w miarę cierpliwie znoszę czterdzieste ósme tego dnia podejście mojego Syna do lodówki i wołanie MAMA, MNIAM MNIAM. Po czym po raz czterdziesty ósmy otwieram mu tę lodówę, do której włazi najgłębiej jak może i najpierw do niej wzdycha, a potem palcem pokazuje, co tym razem chce zjeść.
No i właśnie dlatego o tym wszystkim jednak napisałam.
I kiedy Franio nie siedzi w lodówce, a Jaga nie gada ciągle o tym, że NIE będzie(lista skrócona): sprzątała, szła do szkoły, ubierała się, myła się, albo wjeżdżając na rowerze pod górę nie będzie mnie zapewniała, że NIE POTRAFI JEŹDZIĆ, to pstrykam im portrety... Kocham te chwile!
I to wszystko na temat, o którym chciałam napisać, postanowiłam nie napisać, po czym...napisałam...
Taaaa...
Do widzenia się z Państwem,
Jagodzianka.
P.S.
* Bo kiedy w naszym życiu okazuje się, że nie jest tylko cudne, to oskarżamy siebie o niepowodzenie, szukamy w sobie winy. A okazuje się po prostu, że jest druga strona medalu, którą każdy przeżywa i doświadcza. I to jest normalne.
** Jagna siedzi w swoim pokoju teraz i słyszę: " Jak mama wejdzie, to powie: nie wierzę, ze tu tak posprzątane To naprawdę Ty tak posprzątałaś?"... No to idę zobaczyć, bo nie uwierzę ;)
No tak... Matka ma być kochająca i przytulająca i nie wolno jej narzekać, bo nie wypada, bo zaraz teściowa krzywo spojrzy... Mam to samo :) Jaga śliczna a Franek coraz bardziej podobny do Ciebie :D
OdpowiedzUsuńO to mi właśnie chodzi, że od od nas - matek się wymaga byśmy nie narzekały, był© zadowolone, uśmiechnięte i wyrozumiałe. Ciekawe, kto miał nas tego nauczyć, prawda? Pomijam fakt, ze to jest po prostu niemożliwe ;)
UsuńDzięki!
No to mnie teraz dobilas, mowisz ze 'lat 7' to jakby poglebienie tego co juz potrafi moje 'lat 2'! Ale przynajmniej spia, z tego co pamietam! Jagoda dzis x-razy sie budzila, ciagle cos... potem poranne walki z ubieraniem, wyjsciem do zlobka. Na koniec bunt ze pelerynki na rower nie ubierze i ze deszcz jej nie straszny... Wiec byla caala mokra :) Nic wiecej nie powiem... Poznaje te uroki, na calego..Najbardziej mnie jednak zalamuje jak patrze na holenderskie mamy, zawsze usmiechniete... wierz lub nie, te dzieciaki tak nie histeryzuja. Co my robimy inaczej? NIestety poprostu troche rozpieszczamy ;)
OdpowiedzUsuńSciskam i rozumiem.
To nie jest tak... Ja też chodzę uśmiechnięta. I nie uważam, byśmy robiły coś innego, i żeby nasze dzieci były "gorsze" w zachowaniu... Chyba ;) Ja nie jestem przekonana do tego, abym rozpieszczała swoje dzieci. U mnie są zasady, których twardo oboje z W. się trzymamy. Nie popuszczamy. Mam nawet wrażenie, że jestem zbyt zasadnicza. Czytałam, że jeśli się jest od początku konsekwentnym rodzicem, to bunt w wieku dwóch, trzech lat przechodzi łagodniej. Możliwe. Nie dotyczy to mojej córy ;P Nie twierdzę, że moje dzieci (głównie Jaga, bo Frank malutki jeszcze) była jakaś rozwydrzona i nie do zniesienia. Nie to było moją intencją. Myślę, że niewiele odbiega od dzieci w jej wieku. Mnie chodzi tylko o to, że nie mam ochoty więcej czytać i słuchać o modelu MATKI POLKI, która wszystko znosi z godnością, jest cierpliwa kochająca. Ma na wszystko czas: posprzątanie, wypranie, wyprasowanie, ugotowanie, zajęcie się dziećmi, mężem. Do tego nie potrzebuje niczyjej pomocy, BO SAMA WSZYSTKO ZROBI NAJLEPIEJ.Do tego zdąży jeszcze zadbać o siebie i mieć czas dla męża... A jk któryś z tych punktów nie spełnia, to znaczy, że jest beznadziejna...
Usuńnasze dzieci sa poprostu inne w zachowaniu niz holenderskie, nie nie gorsze, bron Boze! Dbamy o nie, przytulamy. Oj temat na osobny post o wychowaniu holenderskim. Zimny chow i robta co chceta :)Moja teoria jest taka ze holenderskie maluchy nie histeryzuja, bo wiedza ze to i tak nic nie da. Niestety wiedza to od najmlodszych lat (baa, miesiecy, dzieci tu sa w zlobku od 3-4 miesiaca zycia, duuza wiekszosc i to jest norma)..A matki chyba stad sa bardziej usmiechniete, zadbane, wypoczete bo sie wieloma rzeczami nie przejmuja, pelen relaks i juz!. A my Polki zalatane i czesto z wyrzutami sumienia, ze to czy tamto.. Czujemy na sobie wzrok tesciowych :)Ciagle presja i chcemy byc tymi idealnymi matkami... Bardzo sie ciesze ze pomalu macierzynstwo zostaje odczarowywane, ze juz mowi sie o tym ze nie zawsze jest super. Jestem matka na tyle dobra na ile potrafie :)Zgadzam sie z Toba Jagodzinko w 100 %.
UsuńJa Ci coś powiem... Z dziećmi to tak jest, że one wciąż nas próbują... U nas w domu jest zasada: co ja powiem, to samo twierdzi mój W. i na odwrót. Nie ma u nas podważania zdania, czy robienia inaczej za plecami partnera. I Jagna o tym wie i przekonała się 1000 razy, ale i tak przez wiele lat próbowała nas. Po siedmiu latach dała sobie spokój ;P
UsuńJesteś dobrą matką;) W 100%!
Madziu, KOCHAM te Twoje dzieci:-) Jagódka to cudowna dziewczynka a Franiu istny "odkurzacz" .hihi ( przypomina mi syna mojej koleżanki, który jak mama nie widziała zjadał nawet kostki rosołowe). Bycie kobietą i matką jest trudne i nie polega tylko na tym, żeby pięknie wyglądać, pachnieć i szorować wannę do 2 w nocy:-)
OdpowiedzUsuńTrzymaj się dzielnie, jest dobrze. (pomyśl, że nie musisz już przeżywać sesjon..hihi) Ewela
Kochana... Sądzę, e gdybym miała kostki rosołowe, to też by zjadł ;D
UsuńMnie jest tu i w ogóle dobrze: jako mamie żonie i kurze domowej ;)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń....i co uwierzyłaś???? :D uwielbiam te Twoje dzieciaki - choć znamy się mało - (z dzieciakami oczywiście!) :)) a te Twoje wpisy o nich to już całkiem czytam czytam i zawsze mam nadzieje, że będzie dłuuuuugi tekst a jak widzę, że są jakieś fotki to zostawiam sobie je na deser i oglądam po kilka razy :))) a swoją drogą to ja Ciebie mam za bardzo poukładaną, rozsądną i bardzo mądrze wychowującą MAME i często opowiadam znajomym o Tobie (Was) :) więc nie bądź taka skromna hihi :) Buziaki!!!! B.
OdpowiedzUsuńUwierzyłam! Szok! Dzięki za miłe słowa, Basieńko. Czasami jednak ręce opadają i trzeba sobie dać upust, choćby poprzez napisanie tekstu o tym ;) W końcu - jak każdej z nas - moje życie nie tylko jest różowe, che, che;P
Usuńi bardzo dobrze, pisz pisz a ja będę czytać i czytać! :)))
UsuńMatka Polka atakuje! No atakuje, prawda? Zrzeszenia, stowarzyszenia, fora internetowe, grupy dyskusyjne, grupy wsparcia i wyparcia, serwisy propagujące idealne macierzyństwo... Cofamy się (jako naród chyba, bo w innych kulturach status matki nie jest aż tak uświęcony) do punktu wyjścia - plag egipskich, cierpiętnictwa i całkowitego oddania. Matka Polka powinna nie mieć osobowości, a jedynie czytać, słuchać i w prowadzać w czyn, czyli usługiwać na zawołanie. Taaaaa, jestem za partytetem... ;p
OdpowiedzUsuńNo i powiem Ci,że właśnie dlatego nie należę do żadnych grup społecznościowych ani for, na których gloryfikuje się macierzyństwo i stawia na piedestał. Zawsze powtarzam : dzieci w naszym życiu są tylko DOpełnieniem a nie WYpełnieniem. Mam swoje pasje, zainteresowania i nie poświęcam ich z powodu tego, że jestem matką! Jest impreza? Bierzemy dzieciaki i jedziemy a nie tłumaczymy się ,ze nie możemy z uwagi na to, że iż staliśmy się rodzicami ;P Wiadomo, że imprezy już nie przypominają tych sprzed 10 lat, ale i bardzo dobrze, bo wątrobę ma się tylko jedną ;)
Usuńhahahhahha, jesteś boska!!! to jeden z najlepszych wpisów "prywatnych",jaki w ostatnim czasie miałam okazję czytać!!! uśmiałam się, bo i u mnie,choć rocznikowo pociechy młodsze wiele z tych punktów znajduje odbicie w życiu codziennym...jak tylko zwrócę uwagę synkowi,że coś w jego zachowaniu mi się nie podoba i nie powinno mieć miejsca, to zaraz "buzia w ciup" i stwierdza "to już mnie nie kochasz!", a mnie wszelkie argumenty z rąk wypadają w tym momencie...i jeszcze kilka innych spraw-podobnie...jak to miło,ze można być matką nie-perfekcyjną a mimo to nadal kochać swoje dzieci :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i szczęścia rodzinnego życzę, Anita
Dziękuję, Anitko ;)Kiedy Jagna mówi mi, że mnie nie kocha, to jej zawsze odpowiadam : A ja ciebie kocham bardzo mocno, chociaż flądra z ciebie;P I popatrz... te dzieci nieperfekcyjnych mam są szczęśliwe, prawda? I to jest super!
UsuńPozdrawiam również!