Sobota była deszczowa, siedzieliśmy zatem w domu. Skoro niedzielne popołudnie stało się słoneczne i cieplutkie, pojechaliśmy czym prędzej na plac zabaw, by dzieciaki się wyszalały za wsze czasy i domu nie rozniosły;) Plac zabaw jak to plac zabaw - miał huśtawki i inne takie tam. Atrakcją jednak było to, że kilka metrów dalej znajdowało się lotnisko - już po stronie szwajcarskiej - i widać było lądujące samoloty. Franek miał cały czas rozdziawioną buzię, a Jagna biegała podekscytowana.
Nastawiłam się wczoraj na robienie głównie portretów swoim dzieciom i W. zrobił taka mała sesję, ale te zdjęcia nie będą przedmiotem dzisiejszego posta.
Ostatni tydzień upłynął pod znakiem słońca i uczucia ostatnich podrygów lata, dlatego chodziliśmy na spacery po naszym Péron, by uchwycić - kiedyś mówiło się na kliszy, teraz trzeba powiedzieć na karcie - uroki miejsca, w którym mieszkamy. Część fotek jest W. a część moja...
Dziś znowu pada, więc po Jagnę nie pojadę na swoim złotym rydwanie, a szkoda, bo polubiłam jeździć na rowerku, znaczy się ja zawsze lubiłam tę formę ruchu ( jedyną formę ruchu, jaką lubiłam ;P), ponieważ zaoszczędzałam dużo czasu... Może do tego czasu się rozpogodzi?
Pozdrawiam serdecznie, słońca życzę
i do widzenia się z Państwem,
Jagodzianka.
Piękne widoki i piękne zdjęcia oddające klimat. Nieustająco zazdroszczę ;-)))
OdpowiedzUsuńAch, Agusiu... Nie jest wiadomo, co jest Wam pisane;) Może też?:)
Usuńno i co ja mam tu napisać? że trzymam kciuki za nieustanny deszcz? nieee, nie będę taka, ale pogody i okolicy wciąż zazdraszczam
OdpowiedzUsuńCiotka, mnie wystarczy, jak nie będzie deszczu w godzinach 11.10-13.50 i potem od 16.10 - 16.50.
UsuńDziś po odprowadzeniu Jagny, musiałam się wykręcać, tak byłam zmoczona. Co prawda, sąsiedzi chcieli mi podwieźć Jagnę, ale ona nie chciała, bo się bała. Może następnym razem. W każdym razie, jak wróciłam do domu, dosłownie 5 minut później, przestało momentalnie padać, niebo zrobiło się niebieściutkie i słońce waliło w gały! Wiatrzysko tylko urywało łeb. A nie mogło tak przestać padać te 20 minut wcześniej, pytam grzecznie!
podłość ludzka nie zna granic, a jednak udało mi się ;p
UsuńOj, czarownicą jesteś;) Właśnie pojechałam rowerem odwieźć Jagodę do szkoły. No i co? Zaczęło padać i to solidnie. Dojechałam do domu - przestało i świeci słońce.
UsuńOj, podłość ludzka nie zna granic ;)
Piękne to Wasze Peron :)
OdpowiedzUsuńJest taką klimatyczną małą wioską. Ale sąsiedzi są mili, uczynni. No i takie fajne tu domy mają ;)
UsuńAle tam pięknie!! Przyjmujesz może zapisy na wakacje? ;P
OdpowiedzUsuńChi...me...ra.. ok, zapisana!
UsuńSuper :D
UsuńCudnie! i tyle!
OdpowiedzUsuńDzięki! i tyle;)
UsuńW pięknym miejscu mieszkacie ;)
OdpowiedzUsuńJest bardzo klimatyczne i bardzo mili sąsiedzi ;) Fajnie mi tu ;)
Usuń